Któryż dzieciak dorastający w epoce konsol do gier wideo nie rozegrał choćby raz w swoim życiu derbów Hiszpanii w popularnej po dziś dzień Fifie… Zazwyczaj składy wieczorków gamingowych dzieliły się wówczas na zwolenników FC Barcelony lub Realu Madryt, co podsycane było tym, że (przynajmniej w znanej mi edycji gry) był to domyślny zestaw drużyn w trybie szybkiego meczu. I chociaż czasy gimbazjańskie odeszły już w niepamięć, a zapomnianą konsolę porosła gruba warstwa kurzu, jakiś cichutki głos z tyłu głowy, kiedy tylko nadarzyła się taka okazja, nakłaniał mnie do zobaczenia na żywo jednego z TYCH stadionów, na których wirtualni gracze kopali kupkę pikseli przypominającą piłkę w okrzykach radości nagranego głosu Dariusza Szpakowskiego.
Na potrzeby tej sytuacji Gabi stała się tymczasową fanką piłki nożnej lub przynajmniej dopuściła do otaczającego ją świata rzeczywistość kręcącą się wokół popularnej futbolówki. Trzeba w tym miejscu przyznać, że ja też nie jestem szczególnym fanem piłki nożnej, a pamięć moja nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, kiedy oglądałem ostatnio w telewizji jakikolwiek mecz, o starciu na murawie w pierwszej osobie już nie wspominając. Będzie to więc relacja z perspektywy ciekawskiego turysty, aniżeli wiernego fana, który oddałby nerkę, jeśli tylko załatwiłby nią zwycięstwo ukochanego klubu w zbliżającym się meczu albo po prostu kibica zaangażowanego w poczynania ulubionej drużyny. Zdaję sobie tym samym sprawę, że nie jestem idealną osobą do ujęcia w ulotne i niegodne słowa legendy FC Barcelony, ale za to w moim sercu nie została przez Messiego i spółkę zasiana pewnego rodzaju klubowa stronniczość, która mogłaby się ujawnić także w opisie ich stadionowego domu.
O tym, że stadion Dumy Katalonii dumą wręcz emanuje przekonywaliśmy się zaś z każdym niemal mrugnięciem oka w czasie wycieczki zarówno po muzeum FC Barcelony, jak i po części właściwej Camp Nou. Także cena „fcbarcelońskich” doznań, które uszczupliły nasz eurowy budżet w podobnym stopniu, co wizyta w Sagradzie Familii, kazała nam sądzić, że czekało nas coś naprawdę wyjątkowego.
Poziom epickości całego stadionowego zajścia dał o sobie znać tuż przy wyjściu z metra w dzielnicy Les Corts, kiedy zaatakowały nas specjalne drogowskazy kierujące do legendarnego Camp Nou.
Do wejścia na trasę zwiedzania prowadziła zaś długa, wytyczona barierkami ścieżka, informująca raz po raz o tym, że nasze niepowtarzalne, niezapomniane barcelońskie doświadczenie nastąpi już lada moment.
Aby jeszcze lepiej przekonać się o tym, jak bardzo epicka jest historia klubu, dokupiliśmy do naszych biletów audioguide’y, które były niczym innym, jak podrzędnej klasy smartfonem z zainstalowaną specjalnie na tę okazję aplikacją. Inwestycja w nowe technologie śmiało zaś mogła zostać sfinansowana z wypływów z ich wypożyczania, które kosztowało nas dodatkowe 6 euro (od osoby).
Smutek malujący się na twarzach pracowników rozczarowanych naszą niechęcią do kilkusetkrotnie przepłaconych zdjęć ociekających tandetną obróbką był doprawdy bezcenny, tym bardziej, że rozczarowaliśmy trzy stanowiska fotograficzne z rzędu. Kiedy w końcu przeżyliśmy zdjęciową odprawę zlokalizowaną w łączniku wychodzącym z „budynku powitalnego”, postawiliśmy w końcu stopę na właściwej części Camp Nou. Niechaj zatem ten symboliczny moment stanie się przyczynkiem do wtrącenia, że to słynne określenie znaczy ni mniej ni więcej, jak „Nowe Boisko”. Stare boisko klubowe – stadion Camp de Les Corts – okazało się zaś niewystarczające, bowiem po ostatniej rozbudowie mieściło ono „zaledwie” 60 tysięcy kibiców.
Nim dane nam było ujrzeć boisko Nowego Boiska, trasa „fcbarcelońskiego” doznania prowadziła przez muzeum opiewające w swych wystawach 120-letnią historię klubu.
Nasiąkanie historią klubu w „fcbarcelońskim” muzeum pretendowało do zagarnięcia całego wtorkowego czasu turystyczno-poznawczego. Musieliśmy jednak temu zapobiec, bowiem tego dnia czekała nas jeszcze wizyta u Pabla Picassa, odwiedziny u Matki Boskiej Morza oraz wieczorna impreza u świętej Eulalii, a wciąż jeszcze nie pogłaskaliśmy wzrokiem perfekcyjnie zaopiekowanej murawy ani nie zaciągnęliśmy się zapachem potu z klubowej szatni.
Camp Nou budowany był w latach 1954-1957, a na jego otwarciu w dniu 24 września 1957 drużyna gospodarzy rozegrała mecz z dość nietypową w świecie futbolu reprezentacją Warszawy. Życzeniem klubu z Katalonii był wprawdzie mecz otwarcia z Legią Warszawa, która wówczas liczyła się w europejskich rozgrywkach, jednak klubowi działacze, obawiając się międzynarodowej poruty, planowali wysłać na front reprezentację Polski. Aby nie zrobić FC Barcelony w konia aż do tego stopnia, postanowiono ostatecznie podesłać im skleconą na szybko reprezentację Warszawy, która wojując z orzełkiem syrenką na piersi, przegrała w godnym pojedynku 2:4.
Oprócz „warszawskich” piłkarzy, na uroczystej inauguracji Camp Nou, pojawiło się także 15 tysięcy gołębi, które jednak szybko i zgodnie z planem opuściły na znak pokoju całe zgromadzenie (o ile oczywiście za pokojowe uznać można uprzednie zamknięcie tyluż przedstawicieli tego wyjątkowo uciążliwego w miastach gatunku).
Swoistą klamrą kompozycyjną dla występów polskich piłkarzy na Camp Nou były Igrzyska Olimpijskie w 1992 roku, w czasie których reprezentacja naszego kraju osiągnęła ostatni sukces na międzynarodowym turnieju, sięgając po olimpijskie srebro. W meczu finałowym rozegranym właśnie na Camp Nou, Polacy ustąpili jedynie (pozostaje wierzyć, że przez grzeczność) drużynie gospodarzy.
Współcześnie stadion pomieścić może imponującą liczbę 99 354 kibiców, co plasuje go na pierwszym miejscu w europejskim rankingu. W przeszłości pojemność stadionu była jeszcze większa, jednak zakładała także funkcjonowanie miejsc stojących. Przed epoką w pełni siedziskową, Camp Nou mieścił w szczytowej formie – a więc w okresie mundialu w 1982 roku – aż 120 tysięcy widzów.
Od 1976 roku Nowe Boisko jest też domem katalońskiej drużyny narodowej, która nie uzyskała jednak ani „fifowej”, ani „uefowej” aprobaty.
Z pewną dozą żalu muszę zauważyć jednak, że Camp Nou, choć był świadkiem pięknych piłkarskich wydarzeń, jest już całkiem leciwy. Duch sportu z przyjemnością rozgościłby się tu w nieco nowszych wnętrzach i właśnie dlatego zaplanowana została przebudowa istniejącej konstrukcji. Prace miały co prawda ruszyć w 2017 roku, jednak z powodu licznych utrudnień, rozpoczęcie budowy przesunięto na rok 2019. Na ten subtelny poślizg budowlany wpływać mogła także procedura przetargowa przeprowadzona w stylu iście barcelońskim. Pomimo bowiem, że dyskusje komisji nad zgłoszonymi propozycjami przebudowy legendarnego stadionu toczyły się za zamkniętymi drzwiami, kataloński dziennik „La Vanguardia” podał opis wybranego projektu wraz z wynikami głosowania na dwie godziny przez oficjalnym otwarciem komisyjnych drzwi. Ponadto zwycięska spółka z Japonii zupełnie przypadkowo ogłosiła niedługo przed przetargiem, że zamierza otworzyć w Barcelonie swój oddział…
Co prawda w czasie naszej wizyty żadne buldożery nie przekopywały jeszcze wymuskanej pieczołowicie murawy, ale wciąż możemy mówić, że rok 2019 jeszcze się nie kończy. Gdyby ta data została dotrzymana i, co więcej, gdyby prace budowlane nie napotkały żadnych przeciwności losu, nowy stadion zostałby oddany do użytku w 2023 roku, czyli teoretycznie na 3 lata przed planowanym ukończeniem Sagrady Familii. Czyżby szykowały się barcelońskie wyścigi budowlane?
Klubowy sklep nie odstępuje natomiast poziomem epickości od reszty stadionu, oferując fanom aż trzy poziomy zakupowego raju.
Po wizycie na Camp Nou przekonaliśmy się, że nie tylko zbliżona cena biletów stanowiła część wspólną z wycieczką po Sagradzie Familii. Podobny okazał się również poziom zaangażowania wyznawców chrześcijaństwa oraz futbolu, a o tym, że gra, w której 22 na ogół facetów ugania się za piłką, śmiało może być określona mianem religii, po odwiedzeniu stadionu FC Barcelony nikt nie powinien mieć najmniejszych wątpliwości.
Źródła:
- Benson A. i in. (tłum. Jarecka B., Lewandowski A.), Barcelona. Perfekcyjne dni, Marco Polo/Euro Pilot, Warszawa 2017
- Borkowski J., Camp Nou, http://fcbarca.com/camp-nou.html
- Kręcidło J., Japońska wizja w Barcelonie. Barça zaprezentowała projekt nowego Camp Nou, http://przegladsportowy.pl/pilka-nozna/ligi-zagraniczne/laliga/fc-barcelona/fc-barcelona-zaprezentowala-plany-przebudowy-camp-nou/lr625g2
- Pechman D., Polacy otworzyli Camp Nou. 60 lat temu zagrali z Barceloną, http://sport.tvp.pl/34088692/polacy-otworzyli-camp-nou-60-lat-temu-zagrali-z-barcelona
- http://fcbarcelona.com/en/club/facilities/camp-nou
- http://stadiony.net/aktualnosci/2018/04/barcelona_kiedy_wreszcie_ruszy_przebudowa_camp_nou