To najdłuższy i zarazem najgłębszy fiord Norwegii. Sognefjord przecina kraj wikingów powyżej od Bergen, dzieląc jego obszar na część południową i północną. Sognefjordowskie wcięcie w skandynawskim lądzie ma długość odcinka autostrady A2 od Łodzi do Poznania (nieco ponad dwieście kilometrów), w najgłębszym jego punkcie zmieściłby się cały Turbacz, a kiedy norweskie dzieci nie mogą zasnąć, ich matki śpiewają im kołysanki o majestacie Sognefjordu…
Spośród wymienionych w tej spontanicznej odzie do Sognefjordu cech, tylko jedna nie jest do końca prawdziwa: aby bowiem Turbacz w całości zatonął w wodach fiordu, należałoby spiłować dwumetrowy fragment wierzchołka z jego 1310 metrowej bryły (a zstępując już do reszty na ziemię z wyżyn trącącej myszką literackiej fikcji, wypadałoby też się w tym miejscu przyznać, że nie są mi znane żadne kołysanki o fiordach – co w gruncie rzeczy nie przekreśla jednak możliwości ich istnienia…).
Wzdłuż Sognefjordu malowniczo usytuowane są niewielkie wioski, które – jak to w Norwegii bywa – z problemem przeludnienia raczej się nie zmagają. Położone przy jednej z odnóg Sognefjordu – Aurlandsfjordzie miasteczko Flåm słynie przede wszystkim z popularnej wśród turystów malowniczo położonej trasy kolei Flåmsbana, która rozsławia Norwegię, pomimo że liczy tylko około dwudziestu kilometrów.
Od szynowej tematyki ciężko więc we Flåm uciec – w pierwszej kolejności zwabiło nas bowiem muzeum kolei, a skoro o kolei we Flåm mowa, to wiadomo, że o Flåmsbanę chodzi.
W centrum miasteczka (choć centrum Flåm od części dworcowo-portowej dzieli niezbyt daleki rzut beretem) natrafiliśmy zaś na niewielki jarmark produktów regionalnych. Na ladach wystawców znalazły się więc produkty prosto z norweskich fiordów, a także z regionów nieco dalszych – ot chociażby Chin czy Indii.
Aby zrekompensować sobie rezygnację z przejażdżki Flåmsbaną, wybraliśmy się w rejs po Fiordzie Nad Fiordami. Okazało się też, że za sprawą niezawodnych we wszystkich stronach świata turystów z Azji, podróż statkiem turystycznych, poza niezaprzeczalnymi walorami przyrodniczymi, wzbogacona została o egzotyczne walory kulturowe. Pierwsze zderzenie z chińskimi turystami miało miejsce tuż po wyjściu statku z portu. Za naszą jednostką podążało bowiem wygłodniałe stado mew, a tak się dla nich szczęśliwie złożyło, że liczni na pokładzie Azjaci wyposażeni byli w odpowiednią ilość jedzenia oraz wewnętrzną potrzebę dokarmiania skrzydlatych przyjaciół człowieka. Flåm pożegnaliśmy więc w ptasiej asyście, której poszczególne osobniki niczym w restauracji w formie szwedzkiego bufetu przelatywały wzdłuż statku, mijając kolejne stanowiska „wydawki”, z tą tylko różnicą, że po jednej rundce, udawały się z powrotem na koniec kolejki w nadziei na dokładkę.
Kiedy pora karmienia trwała w najlepsze, a ekstaza Chińczyków nad mewimi zdolnościami łapania pokarmu w locie osiągnęła swoje apogeum, na poziom „jadalny” pofatygował się jeden z członków załogi i jednym ruchem rąk, przypominającym gest sędziego piłkarskiego nakazującego ucięcie dyskusji o niedoszłym lub niesłusznie przyznanym karnym, dał do zrozumienia, że nikt na jego statku mew karmił nie będzie. Swój przekaz niewerbalny wsparł krótkim i – jak się okazało – wyjątkowo uniwersalnym angielskim „no!”.
Chociaż Azjaci speszyli się nieco, przestój atrakcji z ich udziałem nie trwał nawet sekundy, bowiem uwaga pasażerów rejsu (w tym oczywiście także nasza) natychmiast przerzuciła się w całości na odbywającą się na przednim pokładzie sesję zdjęciową, dla której majaczące w tle norweskie fiordy były tylko wątpliwego znaczenia dodatkiem.
Błyszczącymi we fleszach gwiazdami naszego fiordowego Titanica, zamiast Jacka i Ros było chińskie rodzeństwo, które zdawać by się mogło, potraktowało wycieczkowy statek jako plan sesji zdjęciowej. Clue tego wydarzenia bynajmniej nie była norweska przyroda, lecz tradycyjny chiński strój, w który od stóp do głów (kreacja zakładała bowiem także wyjątkowo oryginalne buty z zadartym czubkami oraz wpiętą we włosy biżuterię) ubrana była Chinka pozująca na pokładowych ławkach w widowiskowych pozach. Strój towarzyszącego jej mężczyzny z tradycją nie miał natomiast wiele wspólnego, bowiem składał się z czarnego bezrękawnika o wyjątkowo szerokich otworach na ręce oraz spodni w tym samym i zapewne jedynym słusznym kolorze. Warto też nadmienić, że górna część garderoby była mu absolutnie zbędna, ponieważ nieustannie ją unosił, ukazując wypracowany sześciopak, aż w końcu zdjął ją całkowicie, doprowadzając międzynarodowe żeńskie towarzystwo rejsowe do stanu zagrażającego seryjnymi omdleniami.
Tak barwna scena musiała zepchnąć na drugi plan także interesującą, lecz ustępującą w kwestii egzotyki chińskiemu rodzeństwu turystkę, która przez niemal cały czas trwania rejsu zdobiła pokładową rzeczywistość, stojąc na jednej ze skrzyń i pozując do selfie z wyciągniętą ręką, trzymającą selfiestick. Muszę też przyznać, że jej uśmiech nie zmniejszył stopnia rozwarcia nawet wtedy, gdy w wyniku niespodziewanego bujnięcia statku, runęła z głuchym odgłosem na pokładową podłogę.
Spróbujmy jednak oddać przyrodzie to, co przyrodnicze. Rejs zaczęliśmy od ciągnącego się od Flåm Aurlandsfjordu będącego 29 kilometrową odnogą Sognefjordu. Po osiemnastokilometrowym odcinku na fiordowym skrzyżowaniu, wpłynęliśmy do kolejnego sognefjordowskiego odłamu – niewielkiego Nærøyfjordu, który w 2005 roku został wpisany (wraz z Geirangerfjordem) na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W przeciwieństwie głównej części Króla Wszystkich Fiordów, Nærøyfjord nie może pochwalić się imponującymi statystykami rozmiarowymi. Zdobędzie on jednak uznanie, jeśli „naj” nakieruje się w przeciwna stronę skali. Bohater UNESCO ma bowiem jedynie siedemnaście kilometrów długości, a w najwęższym punkcie skalne ściany po przeciwnych stronach wodnego rozdarcia oddalone są od siebie o 250 metrów. Choć więc ujście Sognefjordu rozwiera się na aż sześć kilometrów, wraz z przemieszczeniem się wgłąb lądu, liczące ponad tysiąc metrów wysokości strome zbocza coraz szczelniej otaczają fiordowe szlaki wodne i turystów pływających po nich w przeróżnych typach jednostek.
Fiordy fiordami, jednak azjatycka presja była na tyle silna, że pokładowa sesja nieuchronnie stała się naszym pierwszym skojarzeniem z Sognefiordem i oby nie przekształciła się przypadkiem w najbardziej charakterystyczne wspomnienie z całej Norwegii.
Źródła:
- Konieczny K., Sowa W., Norwegia. Inspirator podróżniczy, Wydawnictwo Pascal, Bielsko-Biała 2019
- Szczepańska M., Zimowa podróż nad Sognefjord, http://mojanorwegia.pl/rozrywka/zimowa-podroz-nad-sognefjord-5900.html
- Zaczkiewicz R., Letnie buty wsuwane. Poradnik, http://szarmant.pl/letnie-buty-wsuwane-poradnik
- http://agro.travel.pl/turbacz-wedlug-wiekszosci-zrodel-ma-wysokosc-1310-m-ale-niektore-podaja-1314-m-najwyzszy-najbardziej-znany-szczyt-gorcow-zaliczana-jest-korony-gor-polski/
- http://en.naroyfjorden.no/welcome-to-undredal-a-fjord-village
- http://sognefjord.no/dbimgs/guiden2019_engelsk_low.pdf
- http://fjordnorway.com/planning-your-trip/shopping/underdalsbui-goat-cheese-p848823
- http://fjords.com/the-aurlandsfjord-and-naeroyfjord/
- http://flamsbrygga.com/aegir-brewpub
- http://mojanorwegia.pl/turystyka/flam-musisz-zobaczyc-bedac-w-norwegii-3405.html
- http://navtur.pl/place/show/1615,flam
- http://norwegofil.pl/fiordy-norwegii/sognefjord-najdluzszy-fiord-swiata
- http://norwegofil.pl/norwegia-zachodnia/kolej-flamsbana
- http://visitnorway.pl/gdzie-jechac/norwegia-fiordow/okolice-sognefjordu/
- http://visitflam.com/editorial-content/the-flam-railway-museum/
- http://visitflam.com/the-aurland-shoe/the-story/
- http://visitnorway.com/listings/the-aurland-shoe/142511/
- http://visitnorway.com/listings/underdalsbui-goat-cheese/4168/
- http://visitnorway.pl/gdzie-jechac/norwegia-fiordow/okolice-sognefjordu/flam/