O Norwegii słyszeliśmy bardzo, bardzo wiele. Całe mnóstwo zabałtyckich relacji zorientowanych było jednak wokół jednej kwestii – norweskich cen. „50 złotych za byle hot doga”, „80 złotych za kawę i ciastko” – brzmiały relacje znajomych, którzy na wyjazd do Norwegii wydali, jak mniemam, więcej niż zamierzali. Mało kto w skandynawskich relacjach przebijał się przez tę kosztową barierę, przez co Norwegia na mapie Europy stała się dla nas swoistym podróżniczym tabu.
Czyż nie od tego są jednak bariery i granice, żeby je przekraczać? Do naszego bagażu upchnęliśmy więc ile się tylko dało napojów i przekąsek kupionych według polskiego parytetu siły nabywczej, by wsparci, krakersami, kabanosami i Nałęczowianką stawić czoła norweskim realiom finansowym.
Do szwedzkiej początkowo jeszcze rzeczywistości zabrał nas prom Skania polskiego przewoźnika Unity Line, który w celu uczczenia obchodzonego w 2015 roku dwudziestolecia działalności na rynku, podzielił się ze sowimi klientami dość nietypowymi statystykami dotyczącymi rejsowych realiów. Poza chwalebnym klasykami donoszącymi, że siedem promów przewoźnika przez dwie dekady przewiozło 1,4 miliona samochodów osobowych, 355 tysięcy wagonów czy wreszcie 5 milionów pasażerów (do sierpnia 2015), Unity Line podzieliło się z opinią publiczną także smaczkami gastronomicznymi. Według jubileuszowych doniesień, w swojej dotychczasowej historii promowe restauracje wydały 137 tysięcy porcji żurku oraz 583 tysiące ulubionych przez tirowców kotletów schabowych z kapustą zasmażaną i ziemniakami.
Podsumowującą statystyczną euforię galę z udziałem polskich magnatów promowych poprowadził Maciej Orłoś, a wtórował mu zespół De Mono, który – wprawdzie w nieco innym kontekście – popłynął „statkami na niebie”. Mając na uwadze ten historyczny wkład Unity Line w polską żeglugę, podczas zaokrętowania staraliśmy wzbudzić w sobie przekonanie, że oto staliśmy się częścią wielkiej bałtyckiej rodziny.
Ponieważ był to rejs nocny, abstrahując od wszelkich źródeł pokładowej rozrywki, warto było zainteresować się miejscem do spania. Bez względu na wysoką cenę prywatnej kabiny i oszczędności, jakie zapewnić mógł nam sen w sali z fotelami lotniczymi, po dziś dzień jesteśmy zadowoleni z wykupienia tego ciasnego, ale własnego luksusu o powierzchni kilku metrów kwadratowych. Odnieśliśmy bowiem wrażenie, że alkoholowe opary autorstwa tych pasażerów, którzy jako pierwszy po wejściu na pokład odwiedzili sklep bezcłowy (lub też wybrali się w podróż z własnym asortymentem wyskokowym), niczym ciepłe powietrze, unoszą się nieuchronnie ku najwyższemu poziomowi promu, na którym na Skanii znajduje się właśnie wspólna przestrzeń „wypoczynkowa”.
Bliźniaczy prom na trasie Świnoujście-Ystad, umożliwiający realizację połączenia wahadłowo, pomimo bardzo zbliżonych wymiarów, wydał nam się zaś dużo przestronniejszy od Skanii. Pod względem nowoczesności prom, który przetransportował nas z powrotem do Polski wpisuje się bardziej w klimat szwedzki, niż świnoujski, pomimo iż ochrzczono go – w myśl kurtuazyjnego renazewnictwa – mianem Polonia. Odnieśliśmy też wrażenie, że w imiona promów wkradła się pewna niekonsekwencja. Prom, którym płynęliśmy do szwedzkiego Ystad, zawdzięcza bowiem imię jednemu z regionów Szwecji, podczas gdy jego brat bliźniak, obejmuję nazewniczym zasięgiem cały kraj nad Wisłą.
Ja tu jednak o promach, a Norwegia skacze, krzyczy, wierzga i domaga się należnej jej uwagi. A więc do norweskiej rzeczy wreszcie: w skandynawską rzeczywistość spod znaku „naj”: najdroższą, najbogatszą, najszczęśliwszą i – zaryzykuję – najładniejszą, zanurzyliśmy się na moście Svinesund będącym uosobieniem granicy szwedzko-norweskiej. Ten jeden z najdłuższych jednołukowych mostów otwarto w 2005 roku w ramach obchodów stulecia niepodległości Norwegii, uzyskanej po rozwiązaniu unii ze Szwecją.
I tak to przenieśliśmy się do krainy mentalnych południowców z północy, którzy, kiedy tylko wybije obwieszczająca koniec pracy godzina 16:00, kierują swoje kroki do biurowej windy, by chwilę później odpalać silnik swojej elektrycznej Tesli (choć bardziej adekwatne byłoby chyba określenie: włączać) . Pośpiech, delikatnie rzecz ujmując, nie leży w norweskiej naturze, o czym przekonaliśmy się chociażby podczas najzwyklejszych zakupów spożywczych. W dużym uproszczeniu uznać by można, że tę niewyobrażalną w niektórych częściach globu dawkę świętego spokoju jeszcze przed emeryturą Norwegowie zawdzięczają odkrytym w 1969 roku złożom ropy naftowej. Norweskim quasi-szejkom nie uderzyła jednak do głowy ani znana z powiedzenia woda sodowa, ani też ich północnomorskie czarne złoto. Umiejętności zachowania finansowej chłodnej głowy dowodzi państwowy fundusz, którym zasilane są zyski z wydobycia ropy. Ponieważ rocznie ze zgromadzonej puli pobierane jest jedynie 4 procent środków, magia procentu składanego ma się tutaj nadzwyczaj dobrze. W styczniu 2014 roku Norwegowie otrzymali od tamtejszego banku centralnego swego rodzaju noworoczny prezent. Obwieszczono wówczas, że wartość funduszu przekroczyła pięć bilionów koron, co, technicznie rzecz biorąc, sprawiło, że każdy z pięciu milionów Norwegów trafił właśnie szóstkę w milionowej kumulacji w lotka.
Jak ten roponośny Norwegian dream ma się jednak do coraz popularniejszych w najbardziej rozwiniętych krajach proekologicznych tendencji?
Korzystający z odnawialnej energii posiadacze elektrycznych samochodów konsumujący wyłącznie produkty oznaczone etykietami „bio” nie do końca są zadowoleni z udziału swojego kraju w petrodolarowym wyścigu. Norweska opinia publiczna nieco się jednak uspokoiła, kiedy norweski Statoil został przejęty przez kanadyjską spółkę, a dotychczasowa nazwa stacji zmieniła się na popularnego w Polsce „cyrkla” (Circle K). Czy można jednak zapomnieć, że czarne złoto to niejako gwarant norweskiego dobrobytu po drugowojennych zniszczeniach?
W mojej gestii nie leży jednak odpowiedź na to egzystencjalno-geopolityczne pytanie. Niech gadające głowy debatują nad tym na odpowiednio wysokim dla siebie poziomie, podczas gdy zarówno Norwegów, jak i odwiedzających Norwegię turystów, zachwyca nieuchwytny spokój i błogość panujące tam wśród nadzwyczaj atrakcyjnych dzieł natury.
A jeśli do tych nieziemskich widoków dołożyć bożonarodzeniowe norweskie szaleństwo objawiające się tu chociażby całorocznymi sklepami ze świątecznymi ozdobami (chyba pora się przyznać, że jesteśmy absolutnymi świętomaniakami), to nie pozostaje nic innego, jak tylko zastosować się do tutejszego jedenastego przykazania: „ikke stress” oznaczającego „nie denerwuj się”. I jak tu nie kochać Norwegii choćby właśnie za tę filozofię świętego spokoju zdającą się być odpowiednikiem „hakuna matata”? A najlepszą reklamą tego skandynawskiego raju są chyba sami Norwegowie, którzy w pierwszym wersie swojego hymnu potwierdzają: „Ja, vi elsker dette Landet”, czyli: „Tak, kochamy ten kraj”.
Koniec końców nie da się więc ukryć, że w naszym przypadku podróż do Norwegii okazała się warta każdej złotówki, a podróżnicze zamiłowania bez reszty dały się złapać na skandynawską przynętę.
Źródła:
- Czarnecki M., Dzieci Norwegii, Wydawnictwo Czarne Sp. z o.o., Wołowiec 2016
- Domzalska M., „Ja, vi elsker dette Landet”, http://mojanorwegia.pl/czytelnia/ja-vi-elsker-dette-landet-9379.html
- Konieczny K., Sowa W., Norwegia. Inspirator podróżniczy, Wydawnictwo Pascal, Bielsko-Biała 2019
- Kublik A., Fundusz Naftowy Norwegii zebrał już ponad 1 bilion dolarów. Każdy Norweg ma odłożone na emeryturę po 189 tys. dolarów, http://wyborcza.pl/7,155287,22397099,norweski-fundusz-naftowy-zebral-juz-ponad-1-bln-dol.html
- Rabenda M., 20-lecie Unity Line. Maciej Orłoś, De Mono i mnóstwo gości świętowali na promie, http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/1,34939,18026717,20_lecie_Unity_Line__Maciej_Orlos__De_Mono_i_mnostwo.html
- http://bridgeinfo.net/bridge/index.php?ID=7
- http://bt.no/btmeninger/i/Okl3q/Vilt-ved-Viagrafallene
- http://equinor.com/en/what-we-do/terminals-and-refineries/mongstad.html
- http://newsinenglish.no/2012/04/24/statoil-station-takeover-stunned-rivals/
- http://newsinenglish.no/2016/01/05/statoil-stations-soon-to-disappear/
- http://roadtraffic-technology.com/projects/svinesund/
- http://rp.pl/Media-i-internet/312219972-Disney-przywlaszczyl-sobie-hakuna-matata-Afrykanczycy-sa-oburzeni.html
- http://szczecinbiznes.pl/po-godzinach/20-lat-Unity-Line_3449
- http://unityline.pl/prom/polonia
- http://unityline.pl/prom/skania
- http://visitnorway.com/listings/the-svinesund-bridges/3390/
- http://visitnorway.pl/listings/svinesund/3392/