Zarządzanie parafią, życie wśród kwiatów, nowoczesne metody prowadzenia stada bydła mlecznego – Internet pełen jest absurdalnych kierunków studiów, o których absolwentach krążą legendy. Ale czy ktokolwiek słyszał kiedyś o rowerologii? Prawdopodobnie jedynym profesorem tej niszowej dziedziny jest Józef Konstanty Majewski, emerytowany przewodnik i nauczyciel obróbki metali z zawodówki. Chętni na zgłębienie tajników wykładanej przez niego teorii rowerologii wzbogaconej elementami praktycznymi proszeni są o stawienie się w prywatnym Muzeum Nietypowych Rowerów w Gołębiu – niewielkiej mieścince położonej w województwie lubelskim pomiędzy Puławami a Dęblinem. W jednostce dydaktycznej nie obowiązują progi kwalifikacyjne, egzaminy wstępne ani ograniczenia wiekowe – jedynym wymaganiem wejściowym jest odrobina poczucia humoru, dystansu do samego siebie i ciekawości świata. Zgłoszenia na dwukołowy, jednośladowy kierunek przyszłości należy składać pod numerem telefonu 601 814 527, pod którym – zamiast legendarnej i niestety wciąż jeszcze realnej pani z dziekanatu – Muzeum Nietypowych Rowerów we własnej osobie „czeka i tęskni” w oczekiwaniu na spotkanie z nowymi gośćmi.
Założony w 1987 roku Uniwersytet Rowerologii w Gołębiu (w oficjalniejszych przekazach zwany Muzeum Nietypowych Rowerów) przyjmuje studentów do plenerowej auli wykładowej mieszczącej się na podwórku Pana Józefa. Spotkanie rozpoczyna się od wykładu poświęconemu historii rowerowania powszechnego. Nim gościom dane będzie wypróbować porozstawiane tu i ówdzie dwukołowce, warto by przecież zyskać świadomość, z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Wielu z nas rower nie jest wprawdzie obcy, bez względu na to, po której stronie wyznaczonej Masą Krytyczną barykady się znajdujemy, jednak historia roweru do najpowszechniejszych nie należy, mimo iż ten epokowy, choć początkowo niedoceniany wynalazek niedawno obchodził swoje dwusetne urodziny.
Dzieje polskiego kolarstwa już dawno uświadomiły potomnym, kto jest „cudownym dzieckiem dwóch pedałów”. Kto zaś sprawił, że mogło się ono narodzić? Za ojca roweru, wprawdzie początkowo pozbawionego jeszcze pedałów, uznaje się Karla von Draisa, urzędnika leśnego z Badenii, który w 1817 roku wsiadł na dwukołową drewnianą konstrukcję własnego projektu i, odpychając się nogami, odjechał. W ten sposób wymienił głodnego, kapryśnego i płochliwego momentami konia na pozbawioną potrzeb fizjologicznych tak zwaną maszynę biegową, która wkrótce – od imienia swego konstruktora – zaczęła być określana drezyną. Współcześnie drezyną nazywa się przecież jednak zupełnie inny wynalazek, który notabene także został powołany do życia przez pomysłowego niemieckiego leśnika, podobnie zresztą jak maszynka do mielenia mięsa.
Całe szczęście, niedługo później, wielkości obu kół zbliżyły się do siebie ku uciesze zarówno tych użytkowników, którzy zdążyli już spaść ze swoich bicykli, jak i podróżnych, którzy swój pierwszy upadek z wysokiego koła mieli jeszcze przed sobą. Wkrótce też świat zasypała masa rowerowych usprawnień. Jednym z bardziej przełomowych wynalazków w historii rowerowania okazał się pomysł szkockiego weterynarza Johna Boyda Dunlopa (tak, tak, to właśnie ten Dunlop, który podpisuje się dziś na oponach samochodowych). Obserwując poczynania swojego synka na trójkołowcu, wpadł na pomysł, jak uprzyjemnić podróż po wyboistym podłożu tej części ciała, która ma bezpośredni kontakt z siodełkiem. Kiedy mało znany cyklista ku wielkiemu zaskoczeniu rowerowej braci, korzystając z pneumatycznych opon pokonał w serii wyścigów zawodników ze światowej czołówki, do Dunlopa ustawiły się kolejki chętnych.
Bynajmniej nie tylko on miał w swej historii epizod rowerowy, który okazał się trampoliną do sukcesów w innej branży. Znani w dziedzinie aeronautyki bracia Wright fundusze na swoje podniebne eksperymenty pozyskiwali właśnie dzięki produkcji i serwisowaniu rowerów. Nim dwaj marzyciele wzbili się wreszcie w powietrze, wynaleźli też lewoskrętny gwint do pedału po samoodkręcającej się stronie (tak, tak, dawniej naprawdę jeden z pedałów w pewnym momencie podróży pod wpływem ciągłych obrotów najzwyczajniej w świecie się odkręcał).
Wiele firm znanych dziś z motoryzacyjnych przepychanek rynkowych o gusta klientów swoje pierwsze kroki w biznesie stawiało właśnie na dwóch, a nie czterech kołach. I nie mam bynajmniej na myśli wyłącznie Rovera, który przy okazji użyczył jeszcze „licencji” na polską nazwę zestawu składającego się z dwóch kół, pedałów oraz kierownicy. Ot, chociażby protoplasta koncernu Mercedes-Benz – Gottlieb Daimler, swoje pierwsze silnikowe próby przeprowadzał właśnie na rowerze, niejako przypadkowo wynajdując i opatentowując przy tym motocykl. Tempo postępu technicznego w zakresie roweru najlepiej odda chyba fakt, że w ostatniej dekadzie XIX wieku co najmniej jedna trzecia rozwiązań zgłaszanych do Urzędu Patentowego Stanów Zjednoczonych związana była właśnie z rozwojem zyskującego na popularności dwukołowego środka transportu.
Choć zamiłowanie Pana Józefa do dwóch kółek młodsze jest od historii roweru, nie mówimy tu bynajmniej o przypadkowym hobby. Nasz przewodnik po rowerowym świecie przyznał z niekrytym wzruszeniem, że dawno temu jego serce skradła czeska kolarzówka, którą dostał od rodziców jako uczeń piątej klasy. Zdaniem ojca Pana Józefa historia ta zaczęła się nieco wcześniej: pewnej majówki rodzice cyrkowca-cyklisty z Gołębia wybrali się rowerami do lasu z tym subtelnym zastrzeżeniem, że na miejsce podróży wiózł go jeszcze ojciec, a z powrotem już matka.
Hobbystyczno-zawodowy punkt kulminacyjny miał zaś miejsce około czterech dekad temu i bynajmniej nie mam tu na myśli kariery kolarskiej. W tym miejscu okaże się za to, że jeśli człowiek odpowiednio porozpycha się łokciami w swoim grajdołku, to znajdzie się w nim miejsce także dla jego pasji. Tak właśnie było w przypadku Pana Józefa, gdy jeszcze uczył obróbki metali w okolicznej szkole zawodowej. Pomimo napiętych stosunków z dyrektorem placówki, dzięki znajomości ze świetliczanką – prywatnie żoną wicedyrektora lotniczych zakładów remontowych – znalazły się godziny na zaproponowane przez Pana Józefa zajęcia z metaloplastyki. Tematyka warsztatów w założeniach była ogólna, jednak nietrudno się domyślić, że wkrótce nabyły one określoną specjalizację, a prace rowerowego artysty, początkowo wystawiane jako dorobek szkolny, zyskały popularność wykraczającą daleko poza granice Gołębia. Festynowe pokazy na własnoręcznie wykonanych rowerach bez cienia wątpliwości uzasadniających słowo „Nietypowych” w nazwie dzisiejszego Muzeum, wzbudzały pewnie dużo większe zainteresowanie, niż demonstracje wozów strażackich z lokalnych remiz.
Wśród wytworów rowerowego sztukmistrza znalazły się także egzemplarze zadziwiające nie stylem jazdy, lecz estetyką.
W wyniku ogólnopolskiego medialnego marketingu, Pan Józef nieuchronnie stał się najważniejszą atrakcją rodzinnego Gołębia. Muzeum Nietypowych Rowerów nie ma bowiem racji bytu bez opowieści i pokazów swojego kustosza. I tylko sceptycy zrzędzili pod nosem, że takie ładne zabytki w tym Gołębiu, a wszyscy ciągle o tych rowerach trąbią.
Oddajmy jednak Gołębiowi to, co gołębskie – kościół pod wezwaniem świętego Floriana i świętej Katarzyny jest naprawdę monumentalny, jak na rozmiary wsi.
Najciekawszym zabytkiem Gołębia jest jednak Domek Loretański – pierwszy objaw tego niecodziennego kultu maryjnego na ziemiach polskich. Licencjonowana kopia domu Świętej Rodziny została ukończona w 1638 roku i zaprasza dziś turystów i wiernych do samodzielnej eksploracji.
Muzeum Nietypowych Rowerów – za i przeciw
Wstrzymał oddech, ruszył pedał, Gołąb winien mu jest medal. Kreatywność i umiejętności Pana Józefa wspomagane złomiarską żyłką zakupową sprowadziły na świat i ocaliły od zapomnienia w sumie około sześćdziesięciu modeli mniej lub bardziej przypominających tradycyjne rowery z Decathlonu. Podczas paracyrkowych pokazów w gołębskim gospodarstwie prezentowanych jest około dwudziestu egzemplarzy z tej kolekcji, a rowerowy stand-up show chyba tylko ze względu na miłość do rodzinnej wioski nie wizytuje scen w całej Polsce. A skoro dwukołowe popisy nie przyjadą do Ciebie, Miły Czytelniku, naszym zdaniem warto pofatygować się na nie nawet z oddali.
[Google_Maps_WD id=17 map=17]
Źródła:
- Berto F. J., Bicycle, http://britannica.com/technology/bicycle#ref183543
- Ernst K., Fizyka sportu, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2010
- Goździk J., Józef Konstanty Majewski, przewodnik, kustosz prywatnego Muzeum Nietypowych Rowerów i Muzeum Pijaństwa w Gołębiu, http://wyborcza.pl/1,76842,5227647,Jozef_Konstanty_Majewski__przewodnik__kustosz_prywatnego.html
- Komarnicka K., Procesy innowacyjne i gospodarka oparta na wiedzy. Wilbur i Orville Wright, http://kwasnicki.prawo.uni.wroc.pl/pliki/Komarnicka%20bracia%20Wright.pdf
- Kutkowski P., Gołąb – nietypowe muzeum nietypowych rowerów, http://echodnia.eu/swietokrzyskie/golab-nietypowe-muzeum-nietypowych-rowerow/ar/8849837
- Waszczuk W., Wright – pionierzy lotnictwa i nie tylko, http://portal.bikeworld.pl/artykul/testy_i_nowosci/wydarzenia_i_biznes/377/wright_pionierzy_lotnictwa_i_nie_tylko
- Wünsch S., Szymański W., 200 lat roweru: przełomowy wynalazek leśnika z Badenii, http://dw.com/pl/200-lat-roweru-prze%C5%82omowy-wynalazek-le%C5%9Bnika-z-badenii/a-39217969
- http://bbc.co.uk/ahistoryoftheworld/objects/u76Sy05eSNi0zXeC5vDPmg
- http://bikester.pl/info/historia-roweru/
- http://dunlop.eu/dunlop_plpl//_header/about_us/history/
- http://fi.edu/history-resources/bicycle-technology
- http://gdansk.naszemiasto.pl/10-kierunkow-studiow-po-ktorych-kazdy-bedzie-chcial-cie/ar/c10-3000282
- http://golabnadwisla.pl/2018/03/25/domek-loretanski-w-golebiu-fundatorzy/
- http://mercedes-benz.com/en/classic/history/corporate-history/
- http://muzeumrowerow.pl/golab.html
- http://muzeumrowerow.pl/index.html
- http://muzeumrowerow.pl/kontakt.html
- http://parafiagolab.pl/domek-loretanski/
- http://parafiagolab.pl/historia-domu-loretanskiego-w-golebiu/
- http://polskaniezwykla.pl/web/place/20026,golab-muzeum-nietypowych-rowerow.html
- http://polskawliczbach.pl/wies_Golab_pulawy_lubelskie
- http://rowertour.com/historia-powstania-roweru
- http://studiowac.pl/18974/nietypowe-kierunki-studiow-w-polsce/