Pora na małą rozgrzewkę! Spokojnie – nie ma potrzeby opuszczać wygodnego miejsca w fotelu czy na kanapie. Zaplanowałem bowiem niegroźną formę rozruchu nie fizycznego, lecz słownego. Zabawmy się w grę w skojarzenia: Bieszczady – połoniny, połoniny – Połonina Wetlińska. No właśnie… Jeżeli już w jakimś ciągu skojarzeniowym, pojawiłoby się hasło „Bieszczady”, jestem sobie w stanie wyobrazić zaprezentowany dalej łańcuszek logiczny, dość dobitnie pokazujący, że czołowym wędrownym zainteresowaniem w obrębie południowo-wschodniego krańca Polski cieszą się właśnie połoniny, a wśród nich, przyćmiewająca pozostałe formy należące do tego grona, Połonina Wetlińska.
Nawet jeśli – najprawdopodobniej słusznie – określić ją mianem królowej połonin, w jej interesie jest, aby grupa ta nie pozostała jednoelementowa. Choć przywódcą żadnej kategorii porównawczej się nie czuję, z logicznego punktu widzenia, to właśnie deklasacja jak największej liczby konkurentów wydaje się iście satysfakcjonująca. W tym momencie uwaga słusznie wędruje więc w kierunku głównej wetlińskiej konkurentki – Połoniny Caryńskiej. Szybki rzut oka na mapę Bieszczadu podpowiada wręcz, że to właśnie dzięki niej, w kontekście połonin można w ogóle używać liczby mnogiej. Nieco dokładniejsze zgłębienie tej wyniosłej tematyki podpowie zaś, że aby zasłużyć na miano połoniny, nie trzeba wcale mieć Połoniny w nazwie. Nie pora jednak na debatę o skrytopołoninach, lecz na pielęgnowanie odwiecznego bieszczadzkiego wetlińsko-caryńskiego dylematu.
Połonina Caryńska może uchodzić za tę gorszą – mniej lubianą bliźniaczkę, pozostającą w cieniu nigdy niedoścignionego ideału swej wetlińskiej siostry. Paradoksalnie jednak, to ona powinna rzucać cień na swą rywalkę, jako że jest od niej o czterdzieści dwa metry wyższa, a przed górującą nad Bieszczadami Tarnicą uniża się tylko niecałe pięćdziesiąt metrów. Czołowe bieszczadzkie połoniny zdobywane bywają w dwupaku, jednak pakiet wetlińska-caryńska nie zawsze i nie dla wszystkich jest osiągalny jednego dnia. Podwójny bieszczadzki garb to pokaźny dystans „wydłużony” niejako sporymi przewyższeniami. Dodatkowe utrudnienie stanowi też – będący całkowitym zaprzeczeniem pętli – kształt szlaku, pozostawiający wędrowców prawie dwadzieścia kilometrów (w linii prostej) od miejsca rozpoczęcia trasy, bez względu na to, który kraniec zyskał status bazy wypadowej. Dla samochodowych przybyszów oznacza to kilkugodzinne odpokutowywanie górskich zamiarów w powrotnej pielgrzymce wzdłuż jedynej asfaltowej drogi.
Przepołowiwszy połoninowy ciąg, oddajmy więc Połoninie Caryńskiej to, co caryńskie… czyli w zasadzie jakie? Zorientowany równoleżnikowo połoninowy grzbiet, ku południu opadający znacznie stromiej, aniżeli w stronę północną, stanowił naturalną granicę wpływów pomiędzy dwiema gromadami wiejskimi, zasiedlającymi i użytkującymi niegdyś oba stoki. Na północy byli to mieszkańcy Caryńskiego, które – użyczając swej nazwy całej połoninie – wskazywać mogło na swe dominujące wpływy w połoninowej rozgrywce. Powiedzieć jednak, że nazwa Połoniny Caryńskiej pochodzi od dawnej miejscowości Caryńskie, to trochę tak, jakby wyznać dumnie, że miejscowość Wisła wzięła swą nazwę od rzeki Wisły i, uznawszy temat za wyczerpany, obwieścić koniec dyskusji.
Nie chcąc poprzestać na definicji wymagającej kolejnej definicji, drążyłem temat dalej, aż dotarłem do odrumuńskiego określenia „tara” oznaczającego „pole”. Rolnicze oraz – przede wszystkim – pasterskie wykorzystanie łagodnych północnych zboczy Połoniny Caryńskiej stanowiło już całkiem zgrabne uzasadnienie jej nazwy. Pełnię definicyjnej satysfakcji osiągnąłem zaś, dowiedziawszy się, że niekiedy brutalnie wyrwane lasom polanki były określane – niechże się tylko nie wzruszę – „carynkami”. Sama niezbyt proleśna gospodarka znalazła zaś odzwierciedlenie w połoninowej istocie. Jak Polska długa i szeroka, połoniny to głównie domena Bieszczadów, wyróżniająca je charakterystycznym odcięciem piętra leśnego od łąk porastających co wyższe wzniesienia z pominięciem przejściowego poziomu kosodrzewiny. Można by więc rzec, że połonina to taka wyrazista górska łysina, niegdyś doceniana ze względów rolniczych, a dziś występująca przede wszystkim w roli platformy widokowej.
Jak na bieszczadzki nieurodzaj szlakowy, sposobów osiągnięcia wyłysiałego caryńskiego gniazdka obserwacyjnego jest całkiem sporo. Rozsądnym wypośrodkowaniem między długością grzbietowej wędrówki a zdającym się nie mieć końca asfaltowym powrotem, wydaje się być podejście zielonym szlakiem od parkingu na Przełęczy Wyżniańskiej i czerwone wykończenie Głównym Szlakiem Beskidzkim w kierunku Ustrzyków Górnych.
Połoninowy kształt, na przekór misternie wyłożonemu wcześniej nazewniczemu związkowi przyczynowo-skutkowemu, bywa też określany „cycami carycy”. Odnoszę jednak wrażenie, że coś tu jest nie tak z liczebnością owych „cyców”, jako że w obrębie Połoniny Caryńskiej wyróżnia się aż… cztery wierzchołki. Trzy z nich są turystycznie osiągalne, zaś czwarty znajduje się poza szlakiem, co – w realiach położenia w granicach Bieszczadzkiego Parku Narodowego – powinno skutkować zaniechaniem jego zdobywania.
Etap górski kończy się drewnianym mostkiem prowadzącym nad potokiem Wołosatym wprost na alternatywny względem Przełęczy Wyżniańskiej parking w Ustrzykach Górnych. Można tutaj poszukać busikowej podwózki do punktu wyjścia. Można też unieść się honorem tak skutecznie, by ponownie zetknięcie z powierzchnią ziemi miało miejsce dopiero przy porzuconych kilka kilometrów stąd czterech kółkach.
Połonina Caryńska – za i przeciw
Połonina Caryńska okazała się całkiem ambitną przygodą, porównywalną wręcz ze zdobyciem Tarnicy. Około 440-metrowa suma wzniesień udowadnia, że – cytując zasłyszaną na szlaku refleksję – „w górach to kurwa zawsze pod górkę”, nawet jeśli coś wydaje się tylko łagodnie wyniesioną łączką.
Jeżeli zaś, na bazie szlakowych doświadczeń, miałbym wprowadzić jakieś modyfikacje w wyżniańsko-ustrzyckiej marszrucie, rozważyłbym wyruszenie z Ustrzyków, uzyskując w ten sposób łagodniejsze rozpoczęcie od wschodniej strony, zamiast dość raptownego wspinania się na połoninowy grzbiet zielonym szlakiem z Przełęczy Wyżniańskiej.
[Google_Maps_WD id=54 map=51]
Źródła:
- Orłowski S., Na wyniosłych połoninach Bieszczadzkiego Parku Narodowego, http://twojebieszczady.net/sor/nbp.php
- Plamowski K., Połonina Caryńska: trasa krok po kroku. Czy to najładniejsza bieszczadzka wycieczka?, http://podroze.se.pl/polska/podkarpackie/polonina-carynska-trasa-krok-po-kroku-czy-to-najladniejsza-bieszczadzka-wycieczka/5669/
- Pściuk L. B., Połonina Caryńska, http://grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=11&Itemid=288
- Szechyński P., Połonina Caryńska (1297 m n.p.m.), http://twojebieszczady.net/carynska.php
- http://gorydlaciebie.pl/wyprawy/polonina-carynska/