Droga z Wilna do Kłajpedy okazała się prosta jak droga na Ostrołękę Kłajpedę. Jedyną szosową atrakcję zapewnił nam komunikacyjny węzeł gordyjski pod Kownem, który zaciekawił nas do tego stopnia, że aż postanowiliśmy przetestować wszystkie jego liczne rozjazdy w poszukiwaniu tego właściwego. Poziom atrakcji do kategorii niemal sportu ekstremalnego wywindował zaś fakt, że spora część ślimaków była akurat remontowana, a organizatorzy drogowej apokalipsy podarowali sobie choćby próbę przedstawienia kierowcom swej wizji aktualnej organizacji ruchu. Ci zaś objazdy objeżdżali nawet „na przełaj”, formując błotne koleiny pomiędzy remontowanymi rozjazdami.
W powstrzymaniu powiek od mimowolnego zwiększania proporcji czasowych miedzy ich otwartością a zamknięciem nie pomagał też fakt, że krajobraz aż po horyzont nie wykazywał żadnych skłonności do urozmaiceń deniwelacyjnych, a niemal jedynymi jego elementami były drzewa oraz słupy elektryczne. Zmiennością odznaczała się za to pogoda. Podczas około trzygodzinnej jazdy zaliczyliśmy kilka oberwań chmury o zdolnościach całkowitego ograniczenia widoczności w ciągu zaledwie paru sekund, przeplatanych okresami absolutnie bezdeszczowymi, przypominającymi nam, że Słońce tego wieczora jeszcze nie zaszło, a jedynie schowało się za gęstymi, ciemnymi chmurami, dla których porządek dnia i nocy nie ma najmniejszego znaczenia. Sytuacja atmosferyczna malująca się w przedniej szybie samochodu odbiegała więc bardzo często od widocznych we wstecznym lusterku scenariuszy pogodowych. Kiedy na horyzoncie zachodzące Słońce występowało w roli światełka w deszczowym tunelu, rzut oka do tylu przypominał jak szaro-fioletowy burzowy krajobraz odbijający się w karoseriach podążających za nami samochodów zostawiliśmy z tyłu.
Był już późny wieczór, kiedy dotarliśmy na parking pod jednym z najwyższych budynków w mieście, w którym mieścił się nasz nadzwyczaj atrakcyjny cenowo kłajpedzki apartamencik. Ponieważ na atmosferycznej szali bezchmurne niebo pod koniec dnia z kretesem przegrało z ulewnymi deszczami, nie pozostało nam nic innego, jak tylko zaopatrzyć się w zapasy gotowego jedzenia w pobliskim supermarkecie i naładować baterie na następny dzień, a powitalny kłajpedzki spacer odbyć jak na razie z wysokości.
Położona nad Zalewem Kurońskim Kłajpeda jeszcze do 1923 roku nosiła niezbyt korzystną z punktu widzenia języka polskiego nazwę Memel, która zastąpiona została przez połączenie słów „klaipė” i „pėdas” oznaczających ślady stóp pozostawionych na grząskim gruncie. Ta etymologiczna ciekawostka o zabarwieniu podologicznym nie stanowi bynajmniej dwudziestowiecznego sprzeciwu wobec „memelstwa” tych terenów. Okoliczni mieszkańcy od zarania dziejów mieli własną wersję nazewniczych wydarzeń, którą motywowali legendą o dwóch braciach szukających dogodnej lokalizacji pod budowę osady. Pierwszy z nich zadowolić miał się morskim brzegiem. Drugi – być może chcąc uniknąć nadmiernej prowizorki – wzgardził znaleziskiem brata i kontynuował deweloperski wywiad. Gdy skłonny osiąść na grząskim gruncie brat, odczuł nadmierny upływ czasu połączony z ciągłą nieobecnością poszukiwacza stabilniejszych podłoży budowlanych, udał się na poszukiwania swojej rodzonej „drugiej połówki”. Niestety bezskutecznie – jedyne co mu pozostało po bracie, to ślady jego stóp pozostawione w błotnistym gruncie.
Za „memelskiej” ery nazewniczej terenami tymi interesowali się Krzyżacy, którzy w 1252 roku rozpoczęli budowę zamku Memelburg. Drewniana początkowo fortyfikacja nie miała jednak wiele historycznego szczęścia, podobnie jak jej murowana edycja, z której ledwie szczątki przetrwały do współczesności. W ocalałym fragmencie pokrzyżackiej fortecy obecnie mieści się muzeum historyczne, które na mapach Google’a miało tak niskie opinie odwiedzających, że nawet my zrezygnowaliśmy z jego odwiedzania, choć z reguły dajemy tego typu miejscom szansę, aby na własnej skórze przekonały nas o słuszności (bądź nie) internetowych opinii.
Oczywiście nie tylko Krzyżacy zapisali się na kartach historii jako pretendujący do panowania nad Kłajpedą aka Memelem. Wokół stołu tej terytorialnej ruletki zasiadła też Szwecja, Rosja, Prusy, Niemcy czy Związek Radziecki, a w latach 1466-1657 miasto jako fragment Prus Książęcych stanowiło polskie lenno.
Obecnie Kłajpeda jest głównym litewskim portem morskim, co jednak uwzględniwszy wielkość kraju i liczbę jego mieszkańców nie jest jakimś szczególnym osiągnięciem. Nieco więcej geograficzno-ciekawostkowej sławy przydaje zaś Kłajpedzie fakt, iż jest to najdalej wysunięty na północ niezamarzający port Bałtyku i – co zapewne zasieje ziarno goryczy w polsko-litewskich relacjach – według obiegowej opinii główny konkurent portu w Gdańsku. I choć pod względem liczby mieszkańców, Kłajpeda musi zadowolić się trzecim miejscem w kraju, ustępując Wilnu i Kownu, to właśnie tutaj odczuliśmy najwięcej wielkomiejskiego charakteru na całej Litwie (i to wcale nie za sprawą mieszkania w kilkudziesięciopiętrowych wieżowcu).
W tych nowoczesnych okolicznościach, kłajpedzkie stare miasto jest prawdziwym turystycznym oczkiem w głowie. Zdrobniałe „oczko” pasuje tu tym bardziej, że staromiejska dzielnica jest tworem wyjątkowo zgrabnym, a więc jeśli chodzi o bicie rekordów w turystycznym chodziarstwie, to raczej nie tutaj.
Stąd zaś już niedaleko nad brzeg rzeki Danė. W powietrzu unosi się tu nierozerwalna, kiełkująca od stuleci więź Kłajpedy z morzem.
Prawdziwe turystyczne centrum Kłajpedy znajduje się jednak po drugiej stronie Zalewu Kurońskiego z dala od drapaczy chmur wystających znad przemysłowego krajobrazu.
Życie w położnej na północnym krańcu Mierzei Kurońskiej kłajpedzkiej dzielnicy Smiltynė biegnie w rytmie godzin otwarcia bodaj najsłynniejszego muzeum w kraju – Litewskiego Muzeum Morza. Pobudka odbywa się około godziny 10 i wówczas znaczną część pasażerów pieszo-rowerowego promu odpływającego ze starego kłajpedzkiego terminala stanowią pracownicy czołowego litewskiego centrum zainteresowania turystycznego oraz względnie ranne turystyczne ptaszki.
W porcie docelowym na wybrańców z gatunku „staff only” czekał już służbowy autobus, który dowiezie ich wprost do miejsca pracy, oddalonego stąd o około półtora kilometra. Dla turystycznych nie-wybrańców okazał się to zaś bardzo przyjemny dystans do porannego spaceru.
Nim turyści zdążyliby choćby w myślach wyrazić krztę żalu spowodowanego wygodą, jaka spotkała pracowników muzeum, ukojenie pozornej niesprawiedliwości przynosi prężnie działający przemysł turystyczny wystawiający chciwe rączki po zagraniczne „euraski”. No bo po co tak dreptać te półtora kilometra, skoro można pokonać je kolejkotraktorem lub dorożką?
Za rezygnacją z wsiadania do pociągu byle jakiego oraz oddawania swego losu w ręce i lejce wątpliwej klasy woźnicy przemawiają jednak atrakcyjne turystyczne checkpointy, zaaranżowane wzdłuż wybrzeża.
Same te muzealne zajawki są w stanie pochłonąć dobrą godzinę zwiedzania, a co sprytniejsi turystyczni marketingowcy z powodzeniem przekształciliby ten eksponatowy urodzaj w dwie oddzielnie biletowane ekspozycje. Tak się jednak na szczęście nie stało, a zwiedzanie wewnątrztrawlerowej wystawy oraz wściubianie nosa w historyczne rybackie sprawy wliczone jest w cenę biletu do głównego gmachu muzeum.
No właśnie, a skoro już o głównym gmachu mowa: scenerią tej tym razem kilkugodzinnej wodnej przygody jest… fort Nerija, którego budowa rozpoczęła się jeszcze za czasów pruskich, a ukończona została już po „przewrocie bismarckowskim”. To przedziwne miejsce, w którym fortowe włości oprócz fosy zalały też hektolitry akwariowej wody.
Nie wszystkie elementy składające się na muzealno-zoologiczną pełnię zmieściły się jednak w pofortowych zabudowaniach. Bez względu na to, jak ciekawe byłyby muzealne wystawy, a także jak pasjonujące okazałoby się podziwianie wylegujących się na słońcu zabytkowych kutrów czy rybackich chatynek, serce odwiedzających, bez względu na wiek, skradnie z ogromnym prawdopodobieństwem tutejsze delfinarium. Jeśli miałbym wybrać jeden przymiotnik opisujący zarówno sam budynek, jak i odbywający się w jego wnętrzu pokaz, bez wahania użyłbym słowa: epicki. I to wcale nie dlatego, że zamiast dwóch czy czterech delfinów, wystąpiło dla nas aż sześć osobników.
W roli przedsmaku delfinowego show (lub też deseru po nim) idealnie sprawdzi się zaś pokaz lwów morskich odbywający się w przylegającym do akwariowego okrąglaka amfiteatrze nazywanym Zatoką Słońca.
Kiedy planowaliśmy litewską objazdówkę, trafiliśmy na wiele internetowych głosów odradzających tak szalone oddalanie się od Wilna, z jakim wiązałby się wypad do Kłajpedy. Odwiedziwszy czołowy litewski port, a w szczególności tutejsze muzeum morskie kryjące się przed turystyczną popularnością w fortowym kamuflażu, zaprzeczamy temu ze wszystkich naszych blogowych sił.
Źródła:
- Kucharczyk M., Litwa: Kłajpeda, czyli morze atrakcji, http://national-geographic.pl/traveler/kierunki/klajpeda-morze-atrakcji
- Litwa, Łotwa i Estonia, Krawczyk A. (red.), Wydawnictwo Helion, Gliwice 2014
- http://dziendobry.tvn.pl/a/co-zwiedzic-w-klajpedzie-atrakcje-miasta-i-okolic
- http://jurata.com/atrakcje/legenda-o-juracie-557
- http://klaipedainfo.lt/en/ferries-klaipeda-smiltyne/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/arch-monument-to-the-united-lithuania/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/atgimimo-square/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/danes-quay-sailing-vessel-meridianas/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/dienovidzio-square/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/fort-of-nerija/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/jonas-hill-and-the-cities-bastion-fortifications/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/liepu-street-central-post-office/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/sculpture-ann-from-tharau/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/sculpture-stebuklingas-peliukas-the-magical-mouse/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/the-castle-museum/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/the-dane-river-port/
- http://klaipedainfo.lt/en/sightseeing-places/the-sculpture-park/
- http://krastogidas.lt/en/objects/117-sculpture-undinele-the-little-mermaid
- http://krastogidas.lt/en/objects/163-klaipeda-post-office
- http://muziejus.lt/en/paslaugos/california-sea-lions-sun-bay
- http://muziejus.lt/en/paslaugos/dolphins
- http://muziejus.lt/en/paslaugos/ethnographic-fishermans-farmstead
- http://muziejus.lt/en/paslaugos/exhibition-navigation-history
- http://muziejus.lt/en/paslaugos/ground-old-fishing-vessels
- http://muziejus.lt/en/paslaugos/nerija-fort
- http://muziejus.lt/en/paslaugos/sea-mammals-and-birds
- http://podroze.onet.pl/gdzie-na-weekend/klajpeda-atrakcje-najwiekszego-nadmorskiego-miasta-litwy/7gr64sw
- http://restoranasmeridianas.lt/en/story-of-the-barquentine-meridianas/
- http://truelithuania.com/lithuania-minor-230