Pierwsze podejście do podejścia do Sinych Wirów odnotowałem przed rokiem. Wtedy jednak zaufałem nawigacji, która chciała mnie zaprowadzić wprost do pinezki z oznaczeniem atrakcji, z tym jednak subtelnym zastrzeżeniem, że zaproponowana trasa sugerowała nabawienie się częściowej ślepoty w okolicy zakazu ruchu lub też porzucenie auta i spacer znacznie dłuższy, niż by na to klasa atrakcji wskazywała. A że dzień miał się już wtedy ku końcowi, ani marszowa kontynuacja, ani przejazd do alternatywnego parkingu, nie wydarzyłyby się już za widoku.
Nie wiem, czy „co się odwlecze, to nie uciecze”, to popularne w Bieszczadach powiedzenie, ale tym razem się sprawdziło i to jeszcze przed „do trzech razy sztuka”. Druga próba, z podjazdem od jedynej słusznej – zachodniej strony okazała się pomyślna.
Niechaj od nowego akapitu wybrzmi wyraźnie: Miła Czytelniczko i Miły Czytelniku, przy założeniu, że poruszasz się samochodem, jednak nie posiadasz zezwolenia na przejazd drogami pozostającymi w zarządzie Lasów Państwowych ani nie masz ochoty na sprawdzenie spostrzegawczości straży leśnej, do rezerwatu „Sine Wiry” skieruj się koniecznie od strony reprezentowanej dziś przez zaledwie kilka chałup i zabudowań gospodarskich miejscowości Polanki. Droga prowadząca od wschodu, przez dawną wieś Łuh, która czasy swej świetności również ma już za sobą, dość szybko przyozdobiona została znakiem obwieszczającym przesiadkę z czterech kółek na dwie nóżki i koniecznością porzucenia auta w niezbyt autoryzowanym miejscu.
Zmotoryzowani turyści na polanach w Polankach mogą poczuć się lekko zdezorientowani. Wybór to niezbyt popularny luksus w tych stronach – kiedy w zasięgu wzroku pojawia się, w zależności od potrzeby: sklep, restauracja, wiata wypoczynkowa, toaleta, czy – od wielkiego dzwonu – schronisko, lepiej nie zadawać pytań, tylko korzystać. Liczba cywilizacyjnych udogodnień jest tu bowiem bardzo ograniczona. Tymczasem, przed wejściem na szlak prowadzący do Sinych Wirów, pojazd można było pozostawić na aż dwóch parkingach. Pierwszy z nich – należący do Nadleśnictwa Baligród, kusił brakiem opłaty postojowej. Drugi – położony minimalnie bliżej – los obarczył potężnym ciężarem gatunkowym związanym z Tadeuszem Spisem. Jeden z tak zwanych Bieszczadzkich Zakapiorów, przez dwie dekady mieszkał tu w drewnianym baraku nazwanym na jego cześć „Spisówką”. Dziś teren ten dzierżawi od Lasów Państwowych jegomość, który z przyjemnością zainkasuje postojową dyszkę w imieniu niepisanego patrona niniejszej polany.
Dobra wiadomość jest taka, że także Ci, którzy zdecydują się na podstawową – darmową opcję parkingową, będą mieli okazję do konfrontacji z lokalnym folklorem, który przy wejściu na szlak prowadzący do Sinych Wirów reprezentowany bywa przez zaparkowanego na zakazie Fiata Siennę, sklecony z desek, pniaków i gałęzi kramik wystawienniczy oraz ich właściciela – kolejnego z Bieszczadzkich Zakapiorów, Andrija Kirima vel Polaka. Choć przydawanie godności sztuki wszelkiego rodzaju niszczejącym chatkom, wiatom czy barakom przekształcanym w warsztaty artystyczne jest zjawiskiem ogólnopolskim, odnoszę wrażenie, że to właśnie w Bieszczadach przybrało masowy charakter. Wartościowe wyroby nader często mieszają się tu z turystyczną tandetą spod znaku rozpadającej się stodoły opatrzonej szyldem zawierającym słowo klucz: „galeria” czy „pracownia”… Tym razem jednak pamiątki, opowieści czy spontaniczne gitarowe koncerty firmowane są facjatą, która – w roli bieszczadzkiej ambasadorki – pojawiła się nawet na szklanym ekranie.
„Powietrze jakieś takie ciężkie” – zagadnął artysta, gdy podszedłem do stoiska. Okazuje się, że pogoda może stać się przyczynkiem do rozmowy pod każdą szerokością geograficzną. Warunki atmosferyczne były tego dnia idealne do wędrówki – nie za ciepło i nie za zimno, niezbyt pochmurnie i niezbyt słonecznie. Nie dało się jednak zaprzeczyć, że coś rzeczywiście wisiało w powietrzu.
W momencie odbierania bieszczadzkiego Żyda „na wielką kasę” wprost z rąk naznaczonych wieloletnią wdrewnianą dłubaniną, czułem, że to bezdyskusyjnie najlepsze, co mogło mnie spotkać w okolicy parkingu w Polankach. Odnoszę jednak wrażenie, że twórcy rezerwatu „Sine Wiry” byliby zdania, że główną atrakcją okolicy jest – mimo wszelkich żydowsko-bieszczadzkich przymiotów – końcowy odcinek rzeki Wetliny, tworzący widowiskowy przełom tuż przed oddaniem się Solince wpadającej później do Jeziora Solińskiego.
Trasa szlaku towarzyszącego szemrzącej między drzewami Wetlinie została wytyczona wzdłuż drogi prowadzącej do dawnej wsi Zawój. Być może mieszkańcy tych terenów byliby zaskoczeni ich urezerwatowieniem w 1988 roku i związanymi z tym ograniczeniami w zakresie wykorzystania i ochrony przyrody. Gdyby tylko istniał ktokolwiek taki, jak „mieszkańcy tych terenów”… Wioska przetrwała wprawdzie okres drugiej wojny światowej, jednak – podobnie jak sąsiadujące z nią mieściny – nie uchroniła się już przed polsko-ukraińskimi zawirowaniami z połowy ubiegłego wieku. W 1946 roku na Ukrainę dobrowowolnie wyjechały trzy rodziny, zaś rok później – w ramach akcji „Wisła” wysiedlono pozostałe czterdzieści osiem.
Zabudowania Zawoju zostały spalone przez polskich żołnierzy, dlatego jedyną i bardzo skromną pozostałością po wygnanych bieszczadzkich duszach są poukrywane między drzewami pozostałości piwnic i studni, a także podmurówki domów, cerkwi czy nagrobki cmentarne. Pewnego rodzaju ukłon w stronę pamięci o przeszłości stanowi nazwa rezerwatu, zapożyczona od dawnych mieszkańców tych terenów. W okolicy Zawoju na Wetlinie występują wodne „turbulencje” określane lokalnie wirami. Najgłębszy z nich, z uwagi na swą kolorystykę, został określony właśnie mianem sinego.
Czy Sine Wiry faktycznie są sine i czy w ogóle są wodnymi wirami sensu stricto, trudno powiedzieć. Pewne jest natomiast, że na oblewanych przez Wetlinę kamulcach, w towarzystwie chlupocącej wody (i najlepiej żadnym innym, o co w Bieszczadach raczej nietrudno) można oddać się bardzo owocnej kontemplacji piękna przyrody oraz sensu życia.
Podczas takowego dumania, nie warto jednak tracić czujności. Na samym dole ścieżki widokowej, odchodzącej od głównego szlaku ku zjawisku określanym mianem Sinych Wirów, grasuje bowiem potężny (choć niezbyt ruchliwy) łoś z Zawoju.
Zgodnie z miejscową legendą, gdy zdrewniały parzystokopytny osobnik ugasi pragnienie w Wetlinie, na nizinach wystąpi powódź. Biorąc pod uwagę obecny poziom wody oraz jego odległość od łosiowego pyska, myślę, że tę bieszczadzką przepowiednię można traktować całkiem poważnie.
Bieszczadzkie mapy z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, oprócz atrakcyjnego przełomu Wetliny, uwzględniać mogły dodatkowo tak zwane szmaragdowe jeziorko. Ta kolejna po łosiodrzewie osobliwość Sinych Wirów powstała, gdy jedno ze zboczy formujących dolinę poddało się nadzwyczaj obfitym lipcowym opadom z 1980 roku. W wyniku osunięcia się materiału skalnego, powstało wówczas jezioro o powierzchni około jednego hektara, które jednak z czasem zamuliło się do tego stopnia, że dziś jedynym świadectwem jego istnienia jest szeroka, kamienista plaża. Pomimo tego, duch szmaragdowego jeziorka niekiedy wodzi turystów za nos, wmawiając im, że oto dotarli do Sinych Wirów, które jednak znajdują się nieco dalej.
Rezerwat „Sine Wiry” – za i przeciw
Zorientowane na Bieszczady portale turystyczne rekomendują szlak do Sinych Wirów jako łatwo dostępny nawet dla wózków dziecięcych oraz osób z niepełnosprawnościami. Postawiłbym tu jednak dość wyraźny znak zapytania w związku z ryzykiem nabawienia się delikatnego wstrząśnienia mózgu, spowodowanego wyboistą nawierzchnią trasy. Dowodem w sprawie niechaj będą mijający mnie niezbyt szczęśliwi rodzice, niosący na rękach swe pociechy i jednocześnie przeczołgujący za sobą po kamieniach puste wózki. Także roztrzęsieni na najbardziej wyboistych podjazdach rowerzyści nie wyglądali na zachwyconych. Niemniej jednak Sinym Wirom trzeba oddać to, że oferują całkiem ciekawą przyrodniczo i raczej wypłaszczoną odmianę od bardziej klasycznych bieszczadzkich szlaków.
[Google_Maps_WD id=51 map=48]
Źródła:
- Marlęga K., Dusiołek – interpretacja, http://klp.pl/lesmian/a-8837.html
- Piernikarczyk A., Jeziorko Szmaragdowe w Bieszczadach, http://polskieszlaki.pl/jeziorko-szmaragdowe-w-bieszczadach.htm
- Pściuk L. B., Rezerwat „Sine Wiry”, http://grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=48&Itemid=56
- Szechyński P., Rezerwat Sine Wiry, http://twojebieszczady.net/sine.php
- http://bieszczady.land/przewodnik/sine-wiry-miejsce-w-sercu-bieszczadow/
- http://sanok.naszemiasto.pl/bieszczady-na-weekend-rezerwat-sine-wiry-klimat-jak-z/ar/c7-7724203
- http://zielonepodkarpacie.pl/rezerwaty-przyrody/sine-wiry/
- http://zielonepodkarpacie.pl/sciezki-przyrodnicze/sine-wiry/