Popularna marketingowo dziecięca radość to zjawisko niezwykle cenne w kontekście zachowania właściwych parametrów życiowych. Z tego powodu zgodnie obstajemy przy teorii pielęgnacji tego zasobu za pomocą mniej lub bardziej radykalnych środków. Nie ma przecież co czekać na kryzys wieku średniego, prawda?
Jednym z lepszych sposobów na pielęgnowanie w człowieku wiecznego dziecka są adrenalinowe wyskoki generowane przez przeciążenia słusznie multiplikujące wrażenia zapewniane przez zwykłe przyciąganie ziemskie. A prawdopodobnie najlepszym na terenie Polski miejscem zapewniającym powyższe doznania jest Rodzinny Park Rozrywki Energylandia w Zatorze.
Chcąc wykorzystać energylandiowe godziny otwarcia do maksimum, zdecydowaliśmy się opatulić rollercoasterowe szaleństwo noclegami w pobliżu parku. Mieszkanie zarezerwowaliśmy z prawie miesięcznym wyprzedzeniem – wszystko wydawało się więc być dopięte na ostatni guzik adrenalinowej weryfikacji wytrzymałości organizmu. Aż do momentu, w którym okazało się, że wynajęte przez nas na AirBnb mieszkanie tak naprawdę nie istnieje, a osoba, której dane widnieją w ogłoszeniu jest głęboko zaskoczona faktem, że od ponad roku prowadzi działalność w zakresie wynajmu krótkoterminowego. Historia ta wydaje się być absolutnie nierealna i my pewnie też powątpiewalibyśmy w podobne internetowe rewelacje, jednak obecnie jesteśmy żywym dowodem na to, że takie sytuacje naprawdę się zdarzają i z lubością wystawiają na próbę ludzkie nerwy i cierpliwość.
Z konfrontacji tej wyszliśmy jednak na szczęście z tarczą, którą okazał się atrakcyjny i korzystny cenowo pokoik w pensjonacie „Tilia” położonym niecały kwadrans drogi od charakterystycznej pseudodisneylandowskiej bramy wejściowej do Energylandii, którą przekroczyliśmy chwilę po godzinie dziesiątej.
Rozśpiewane atrium wejściowe przeniosło nas w świat rozrywkowego „naj” na miarę nie tylko Polski, ale także Europy, a nawet świata. Wprawdzie zatytułowanie Energylandii największym parkiem rozrywki w kraju, za sprawą niezbyt ogarniętego w tym temacie rodzimego podwórka, nie wpisało z automatu zatorskiego eldorado do Księgi Rekordów Guinessa, jednak dane techniczne poszczególnych atrakcji naprawdę zapewniły Polsce wejściówkę na światowe salony w tej branży. A jeśli do tego dołożyć fakt, że Energylandia prowadzi nieustanną adrenalinową ekspansję terytorialną, wykraczając nawet poza początkowe ograniczenia uliczne, możemy być pewni, że na pewno nie jest to tylko nieco bardziej zaawansowane wesołe miasteczko.
Przedstawianą wrzaskami pierwszych odwiedzających wizytówką parku jest rollercoaster Hyperion górujący nad hektarami miejsc parkingowych przy bramie wejściowej. Utrzymana w stylistyce kosmicznej kolejka króluje na polu europejskim pod względem szybkości i wysokości. Niczego z początku nieświadomych śmiałków wywozi na wysokość 77 metrów, z której pomkną oni w dół, przekraczając autostradowy limit szybkościowy o dwa kilometry na godzinę.
Kolejną energylandiową dumą jest parkowa świeżynka – Zadra, czyli najwyższy na świecie drewniany rollercoaster, który tak naprawdę powstał z połączenia drewna z metalem. I całe szczęście, bowiem swoje rozpędzone do prędkości 121 kilometrów na godzinę życie, poddane podczas przejazdu trwającego niecałe dwie minuty trzem inwersjom i inicjalnemu 90-stopniowemu spadkowi z prawie 64 metrów wolałbym powierzyć konstrukcji ambitniejszej niż zbite gwoździami deski.
W cieniu hyperionowo-zadrowej gorączki kryje się chociażby kolejka utrzymana w stylu Formuły 1, która – choć nie bije światowych czy europejskich rollercoasterowych rekordów – osiągając setkę dzięki magnetycznemu napędowi już w dwie sekundy, zawstydza nawet Bugatti Veron i… bolidy F1.
Wnioskując z parametrów technicznych, powyższa litania przeciążeniowa dotyczy z pewnością atrakcji z kategorii: ekstremalne. Na dziedzinie najwyższego ryzyka trwałego przemeblowania układu organów wewnętrznych energylandiowa oferta się jednak nie kończy. Parkowy teren podzielony został bowiem na pięć stref rozrywkowego wtajemniczenia.
Bajkolandia zaprasza w swe kolorowe ramiona wszystkie dzieci, a także dorosłych, którzy właśnie na tej strefie woleliby zakończyć swą przygodę z Energylandią lub też zakosztowali już zbyt dużo ekstremalnej rozrywki na pozostałych atrakcjach. Część familijna w swych założeniach nie powinna sponiewierać ani młodszych, ani starszych, lecz niektóre z jej atrakcji – wśród nich pojawiają się już rollercoastery z prawdziwego zdarzenia – potrafią naprawdę zaskoczyć. Czarny pas rozrywkowej sztuki przetrwania zapewnia rzecz jasna strefa ekstremalna – to właśnie tutaj bite są rekordy w konstruowaniu rollercoasterów spod znaku „naj”, a wraz z nimi – granice wytrzymałości ludzkiego organizmu.
Następna z energylandiowych dywizji – Water Park – wprowadza nieco zamętu w dotychczas przejrzyście stopniowane poziomy trudności, gwarantując zupełnie inny rodzaj atrakcji w największym otwartym parku wodnym w Polsce.
Prawdziwą kategoryzacyjną dezorientację serwuje jednak enigmatyczny „Smoczy Gród”, do którego prowadzi poduliczny tunel. Strefa ta to istny patchwork zarówno w kwestii wystroju, jak i ze względu na poziom trudności atrakcji. To właśnie tutaj – w tym królowoarturowo-harrypotterowym stylistycznym kociołku kryje się groźna Zadra oraz potulna Frida stanowiąca rollercoasterowe odsapnięcie po spotkaniu z drewnianym potworem.
Nie da się ukryć, że lista parkowych atrakcji jest co najmniej tak długa, jak paragon za zakupy w Biedronce wielodzietnej rodziny turbodoładowanej 500+. Na terenie 3,5-krotnie przewyższającym średnią powierzchnię gospodarstwa rolnego w Polsce zmieściło się bowiem całkiem sporo zabawek dla dużych i małych dzieci. Mógłbym więc śmiało wymieniać je w nieskończoność, bijąc postowe rekordy w liczbie użytych słów. Zamiast tego zaproponuję Ci jednak, Miły Czytelniku, rubrykę quasiporadniczą. Jako dobry blogowy wujek z Internetu zaapeluję bowiem mocą łączy bezprzewodowych: zaprawdę zabierz ze sobą ubrania na zmianę albo chociaż ręcznik czy pelerynę przeciwdeszczową. Park wodny to bowiem nie jedyna strefa Energylandii, w której można zaliczyć nie tylko pranie wstępne, ale także podwójne płukanie i porządne odwirowanie.
Tempo parowania wody z ludzkiej skóry i tkanin w naszym wypadku po raz pierwszy przetestowała wodna kolejka Anaconda i to jeszcze zanim doczekaliśmy się na zajęcie potencjalnie najmniej narażonych na chlapanie miejsc w łódce-wagoniku. Widokowa kładka poczekalniowa miała bowiem na celu zdecydowanie więcej niż tylko zapewnić oczekującym okazję do efektownych zdjęć i podsycić chęć skorzystania z atrakcji, a kolejkowy ścisk i ułuda zachowywania dystansu społecznego skutecznie utrudniły ucieczkę przed wodnymi salwami generowanymi przez tych, którzy na swoją wodną przejażdżkę już się doczekali.
Nim i nam było dane zasiąść w targanej prądem łodzi, zdążyliśmy już – dzięki rozpieszczającej nas tego dnia słonecznej grzałkosuszarce – względnie wyschnąć po inicjacyjnym ochlapaniu. Wtedy właśnie nastał czas na tym razem już wewnątrzłodziowe płukanie, podczas którego siedzący obok mnie Azjata, usiłował ochronić się przed wodnymi rozbryzgami ulotką informacyjną parku. Pomimo iż, w wyniku mokrych salw i chluśnięć parkowa mapka zamieniła się w rozmoczoną kulkę nieszczęścia, uparcie utrzymywał, że jego azjatycka myśl techniczna sprawdziła się bez zarzutu.
Druga sroga wodna konfrontacja czekała nas na pozornie niegroźnej atrakcji, której nazwa – Splash Battle – powinna jednak natychmiast wzbudzić słuszne obawy o stan skupienia naszych ciuchów. Wyposażone w napędzane korbkami wodne armatki snujące się po wodnym torze łódeczki same w sobie nie zapewniają wprawdzie adrenalinowych wyskoków, jednak uczestnictwo innych gości w przejażdżce zdecydowanie posiada już takie zdolności. Przy odrobinie szczęścia, nakręcony korbką wodny strumień umilić jest w stanie pobyt w Energylandii także przechodzącym zbyt blisko ogrodzenia atrakcji niczego niespodziewającym się gościom parku. Medal ten niestety ma też drugą, wyjątkowo mokrą stronę – wzdłuż całej trasy poustawiane są bowiem armatki bombardujące łódkowiczów wodnym ogniem ciągłym, kiedy tylko żądni wrażeń młodociani sadyści wysępią od rodziców drobniaki na ich uruchomienie. Doprawdy, nawet laryngolog tak dogłębnie nie przepłukał mi uszu, jak ten niewinny z pozoru blondynek, któremu ojciec zafundował najlepszą inwestycję w całym jego dzieciństwie.
Kolejny stopień przechodzenia w stan ciekły zapewniła nam Kopalnia Złota, która nie dość że złota poskąpiła, to jeszcze na długie godziny zamieniła nasze adidasy w mobilne podeszwowe kałuże. Kiedy po podróży w kłodołódkach wyżymaliśmy przemoczone ciuchy i wycieraliśmy się zabranymi wprawdzie z myślą o parku wodnym ręcznikami, okazało się, że nie tylko nasze wyobrażenia co do niegroźnej z pozoru przejażdżki zostały mokro zweryfikowane. Niecierpliwiąca się za nami w kolejce do atrakcji dziewczynka, tuż po swojej niezapomnianej z pewnością podróży w poszukiwaniu nieistniejącego tu złota, mokra od wody i łez przyznała, że odtąd będzie omijać to miejsce szerokim łukiem. A więc jedna dziecięca radość umarła na zawsze.
Kiedy ręczniki zrobiły co mogły, po raz kolejny oddaliśmy się niezawodnej sile promieni słonecznych w blisko godzinnym oczekiwaniu na crème de la crème wodnej sekcji Energylandii. Skład odzieżowy powrócił do metkowych wskazań dosłownie kilka chwil przed tym, jak Speed Water Coaster po raz kolejny przetestował tkaninową wchłanialność wodną w myśl hasła „co nas nie zabije, to zmoczy”, które śmiało mogłoby stać się mottem przewodnim parku. A wydawało nam się, że obserwowani przez pięćdziesiąt minut wychodzący z łódek goście, wcale nie ociekali wodą…
Kolejka ta stanowi wyraz wodnego szaleństwa w energylandiowym biegu po palmę pierwszeństwa w dziedzinie konstrukcji rollercoasterów. Najwyższy i najszybszy wodny masakrator na świecie zapewnia efektowne i efektywne wodne rozbryzgi dzięki prędkości około 110 kilometrów na godzinę nabieranej po wywindowaniu wagoników na wysokość ponad 60 metrów. Nie ma się jednak co martwić: wszelkie, nawet rozhulane pod adrenalinowy sufit tymi rekordami emocje schłodzi finalny zimny prysznic.
Kiedy głód mokrych i suchych, ekstremalnych i lajtowych wrażeń już zaspokojony, do zaspokojenia tradycyjnego głodu poleca się natomiast okrągłe pięćdziesiąt (!) punktów gastronomiczny rozlokowanych zgrabnie po terenie całego parku.
A jeśli komukolwiek wystarczy na kolejkowe drogi krzyżowe i zjazdowe szaleństwo w ramach godzin otwarcia parku, uwagi domagają się też liczne pokazy, które mimo zawziętych starań marketingowych, wciąż ustępują topowym rollercoasterom pod względem popularności wśród odwiedzających.
Dziesięciogodzinny rozrywkowy zawrót głowy sprawił, że zmulił mnie nawet własny styl jazdy w drodze do miejsca noclegu. Ciągły rozwój parku utwierdził nas natomiast w fakcie, że z pewnością jeszcze tu przyjedziemy, tym bardziej, że opisane przez nas wrażenia, to bynajmniej nie pierwsza nasza styczność z Energylandią, choć – uwzględniwszy liczbę nowości od tamtego czasu – odnosiliśmy momentami wrażenie, że byliśmy wtedy w zupełnie innym miejscu.
Zajmujące bezkonkurencyjnie pierwsze miejsce w energylandiowych wspomnieniach wodne szaleństwo dało nam zaś niemal stuprocentową pewność w kontekście powodu, dla którego poprzednie lokatorki „Tilii” doprowadziły do elektronicznej śmierci pensjonatową suszarkę, usiłując nią rozpaczliwie wygonić resztki wody ze swoich butów.
Rodzinny Park Rozrywki Energylandia – za i przeciw
Energylandia to park rozrywki na naprawdę światowym poziomie, którego jedynym podstawowym minusem wydają się być długie kolejki do atrakcji – szczególnie tych z parkowego katalogu „naj”. Cóż, tak niestety bywa z wartymi uwagi obiektami, więc powszechne nimi zainteresowanie tym bardziej pokazuje, że naprawdę warto tu przyjechać. Aby jednak nie popsuć sobie pozytywnych wrażeń z pobytu w Energylandii, nie będę się już zastanawiał nad kształtem proporcji między czasem spędzonym na atrakcjach a czasem spędzonym w kolejkach do tychże atrakcji.
Po wizycie w Energylandii śmiało możemy przyznać, że z dumą wysyła ona w świat wiadomość, „iż Polacy nie gęsi, iż swój park rozrywki mają”, a potencjalnym inwestorom znacząco puszcza oczko – takie przedsięwzięcia na polskiej ziemi naprawdę się przyjmują.
[Google_Maps_WD id=11 map=11]
Źródła:
- http://arimr.gov.pl/pomoc-krajowa/srednia-powierzchnia-gospodarstwa.html
- http://autocentrum.pl/dane-techniczne/bugatti/veyron-164/silnik-benzynowy-8.0-w16-64v-1001km-od-2005/
- http://energylandia.pl/atrakcje/smoczy-grod/zadra/
- http://energylandia.pl/atrakcje/strefa-ekstremalna/formula-roller-coaster/
- http://energylandia.pl/atrakcje/strefa-ekstremalna/hyperion-mega-coaster/
- http://energylandia.pl/atrakcje/strefa-ekstremalna/water-coaster-speed/
- http://energylandia.pl/atrakcje/strefa-familijna/anaconda/
- http://energylandia.pl/atrakcje/strefa-familijna/splash-battle/
- http://energylandia.pl/mapa-parku/
- http://energylandia.pl/o-nas/o-energylandii/
- http://moto.wp.pl/od-0-do-100-km-h-ktore-auto-jest-niepokonane-6062067415319681g/5
- http://moto.wp.pl/od-0-do-100-km-h-ktore-auto-jest-niepokonane-6062067415319681g/7
- http://parkmania.pl/parki/435/o-parku/Energylandia.html