W Barcelonie, będącej mekką Gaudíego i jego dokonań, ułamka choćby uwagi poświęcanej katalońskiemu arcyarchitektowi domaga się także Pablo Picasso, którego muzeum mieści się nieopodal Bazyliki Matki Bożej Morza.
O tym, że w naszym napiętym barcelońskim grafiku znalazło się miejsce właśnie na salony sztuki, zadecydowała patronka miasta – święta Eulalia. To właśnie ze względu na jej wspomnienie w dniu 12 lutego wstęp do picassowego świata (lub raczej światka, uwzględniając postaci ukazane na niektórych obrazach) było darmowe. Postanowiliśmy więc zmierzyć się z tym niebezpiecznym zjawiskiem, jakim jest sztuka nowoczesna.
Już na starcie wydawaliśmy się być jednak przegrani, bowiem przedłużająca się wizyta na Camp Nou bezlitośnie zaprzepaściła szansę dotarcia do świątyni Picassa na czas. Na szczęście okazało się, że niezawodny skaner w oczach pracownicy muzeum zaakceptował kody QR na naszych biletach (pomimo darmowego wstępu należało posiadać bilety), bez względu na fakt, iż minęła już wyznaczona godzina wejścia. Nawet gdyby wejściówki zostały jednak odrzucone przez nowoczesną technologię weryfikującą, standardowa kolejka nie była wcale tak imponująca, jak się tego spodziewaliśmy, uwzględniając dzień darmowego wstępu oraz popularność artysty.
Ponieważ nasze bilety zostały zaakceptowane niejako „poza konkursem”, na muzealne salony wprowadzeni zostaliśmy innym wejściem, przez co wszelakie strzałki informujące o kierunku zwiedzania średnio nas dotyczyły. Musieliśmy więc ogarnąć się w labiryncie sztuki na własną rękę i być może z tego powodu oglądaliśmy dzieła Picassa w nienależytej kolejności, za co serdecznie przepraszamy wszystkich dotkniętych naszą niesubordynacją.
W naszym spotkaniu ze sztuką „od kuchni” początkowo trafiliśmy na niepojętą przez nas do dziś ekspozycję czasową (bez względu na to, czy uznać, że „dziś” odnosi się do daty napisania posta, czy może jednak do dnia, w którym go czytasz, Miły Czytelniku, z pewnością nadal nie nawiązaliśmy choćby niteczki mentalnego porozumienia z eksponatami wystawy czasowej).
Później znaleźliśmy się wreszcie w głównej części muzeum, w której prezentowane były najbardziej znane jego zbiory. Jakież to szczęście, że autorzy naszego przewodnika po Barcelonie wypisali, częstokroć w towarzystwie ilustracji, ważniejsze dzieła Picassa, które można było obejrzeć w muzeum. Z tego też powodu wiedzieliśmy żeby na przykład wyjątkowo urodziwej krasnalowej tancerce przyglądać się dłużej, a wiszącym obok niej obrazom poświecić możemy zdecydowanie mniej uwagi (oczywiście trywializuję).
Przechadzając się dalej muzealnymi pomieszczeniami, dotarliśmy do szczególnej wystawy, będącej picassowym nawiązaniem do obrazu Diego Velázqueza „Panny dworskie”. Jak to jednak w przypadku Picassa bywa, powaga i dostojeństwo obrazu nadwornego malarza króla Filipa IV zapodziała się gdzieś w procesie twórczym.
Picassowy cykl składa się aż z 58 mniejszych lub większych rozmiarów obrazów. Żeby było jeszcze ciekawiej, tylko 44 z nich to wariacje na temat dzieła Velázqueza. Dodatkowo do serii zaliczają się także trzy krajobrazy, Portret Jacqueline (żony malarza), obraz „Pianino” oraz dziewięcioelementowe studium gołębi, które artysta obserwował w Cannes, gdzie powstała cała seria.
W muzeum prezentowane były także zbiory ceramiki, choć stosunek obrazów do innych przejawów sztuki był raczej niekorzystny dla tych drugich.
Nie tylko prezentowane w muzeum prace Picassa zasługiwały jednak na miano dzieła sztuki. Prawo do tego tytułu uzurpował sobie całkiem słusznie kompleks budynków, w którym utworzono ekspozycję. Rozbudowujące się muzeum zagarnęło bowiem aż pięć, połączonych ze sobą na potrzeby wystawiennicze, średniowiecznych pałaców.
Gdyby zaś ekspozycje w salach muzealnych nie dostarczyły nam wystarczająco bujnych wrażeń wizualnych, w ich rolę próbowały wejść paradzieła oferowane w tematycznym sklepiku z pamiątkami. W tym wypadku była to zatem wariacja na temat wariacji.
Ogrom pamiątkarskiego szału przytłoczył nas chyba jeszcze bardziej niż cennik. Zdołaliśmy jednak wyjść ze sklepiku bez choćby najtańszego ołówka wykrzywionego we wszystkie strony świata czy nawet pocztówki przedstawiającej jedno z prezentowanych w muzeum dzieł. Nie potrzebowaliśmy wszak żadnych materialnych przypominajek, bowiem doświadczenie wizyty w muzeum Picassa było na tyle silne, że na długo zakorzeni się w naszych (artystycznych?) duszach.
Źródła:
- Adamczuk M., Picasso przestaje podpisywać się na Citroenach, http://spidersweb.pl/autoblog/picasso-przestaje-podpisywac-sie-na-citroenach/
- Benson A. i in. (tłum. Jarecka B., Lewandowski A.), Barcelona. Perfekcyjne dni, Marco Polo/Euro Pilot, Warszawa 2017
- Poliszczuk S., Obraz „Las Meninas” Picasso: opis, historia i opinie. Pablo Picassa „Panny dworskie. Według Velasqueza” 1957, http://nextews.com/852a2fcd/
- http://bcn.cat/museupicasso/en/collection/mpb70-433.html
- http://bcn.cat/museupicasso/en/collection/mpb70-450.html
- http://revolvy.com/page/Maria-B%C3%A1rbola