Na europejskich salonach turystycznych Czechy (a więc przede wszystkim Praga) czują się coraz pewniej wśród stałych hiszpańsko-włosko-francuskich bywalców. Przez ikoniczny wręcz z praskiego punktu widzenia most Karola coraz trudniej się przecisnąć, a to wszystko za sprawą wciąż rosnącej liczby turystów, która w 2018 roku wynosiła 21,3 miliona i w porównaniu z poprzednim rokiem wzrosła o 1,3 miliona. Ten zacny przyrost niemal idealnie dubluje liczę mieszkańców kraju i jest kolejnym dowodem na asymetryczność rozpadu naszych południowych sąsiadów w 1993 roku. Czechosłowacką siostrę Czech odwiedziło bowiem w tym samym okresie jedynie 5,6 miliona turystów.
Większość przybywających do Czech gości to jednak odwiedzający jednodniowi, którzy z dużym prawdopodobieństwem szansę na przelotne oczarowanie dali właśnie stolicy kraju. Razem z turystyczną falangą również i ja przeszło osiem lat temu miałem okazję przemierzyć klasyczny szlak czeskiej stolicy. Po tamtym kilkugodzinnym turystycznym strzale zostały mi jednak w głowie tylko wyrwane z praskiego kontekstu pocztówkowe obrazki. Na każdym z nich widniała, rzecz jasna, ubarwiona wszystkimi kolorami tęczy parasolka przewodnika naszej wycieczki wystająca ponad głowami turystów.
Zarówno pod wpływem nieubłaganego upływu czasu, jak i tempa tamtej wycieczki, podczas ponownej wizyty w Pradze nie miałem zbyt wielu wspomnień do odkurzania. W głowie kołatało mi przede wszystkim jedno, jakże pozbawione konkretów zdanie: „Praga to piękne miasto”. Określenie to potwierdziło się z nawiązką, nabierając licznych epitetów i rozbudowań. Potwierdziło i zarazem utwierdziło mnie w przekonaniu, że aby dać się oczarować czeskiej stolicy, warto choć na chwilę zboczyć z najbardziej utartej turystycznie ścieżki, na której tłumy poganianych przez przewodników turystów tłoczą się na odcinku tytułowych trzech kilometrów.
Szlak obejmujący najpopularniejsze turystycznie obiekty stolicy Czech, szczególnie w przypadku przyjezdnych z Polski, bardzo często zaczyna się na zachodnim biegunie praskiej popularności – od zwiedzania Klasztoru na Strahowie.
Jak to często bywa na czeskiej ziemi, także i w tutaj wśród broszur w typowych językach liczących się na arenie międzynarodowej, trafił się także język „polsky”. Z wręczonego nam egzemplarza wyczytaliśmy, że trasa zwiedzania obejmowała niegdyś dużo większą część kompleksu bibliotecznego, jednak przeprowadzone badania wykazały, że w ciągu dnia wilgotność nachuchana i napocona przez turystów osiągała poziom zbyt niebezpieczny dla fresków oraz zabytkowych tomów. Obecnie do serca biblioteki – Sali Filozoficznej – można więc zajrzeć jedynie przez otwarte drzwi lub ewentualnie załapać się do grona wybrańców oprowadzanych na życzenie przez jednego z mnichów.
Dla niewtajemniczanych w sztukę bibliotekarską, pozostały więc przede wszystkim zbiory zgromadzone w Gabinecie Osobliwości, będącym technicznie rzecz biorąc, poprzednikiem dzisiejszych muzeów. Pierwotna nazwa jest jednak dużo bardziej adekwatna, bowiem gdyby ktoś szukał na czeskiej ziemi definicji polskiego powiedzenia „od Sasa do Lasa”, śmiało znajdzie je właśnie w strahowskim Gabinecie Osobliwości. Liczne starodruki oraz ich wierne kopie, których można by się spodziewać na przybibliotecznej wystawce, to bowiem dopiero namiastka tutejszych eksponatów.
Po pełnym wrażeń strahowskim wtajemniczeniu, na klasycznym praskim szlaku następuje zazwyczaj spacer typu „peryskop łodzi podwodnej” polegający na przemieszczeniu się w ustalonym kierunku i odpowiednio częstym obracaniu głową w kierunku mijanych po drodze zabytków.
Odchodząca od placu Loretańskiego ulica (a jakże) Loretańska prowadzi wprost do absolutnie obowiązkowego punktu praskiej jednodniowej wycieczki, jakim jest plac Hradczański. Darmowa epickość zagwarantowana przez wszechobecność pałaców we wszelkich stylach architektonicznych jest tu na wyciągnięcie ręki.
Przekroczenie pilnowanej przez strażników bramy wiąże się jednak z wysoce prawdopodobnym niebezpieczeństwem spędzenia w praskim raju muzealno-wystwowym dobrych kilku dni. Kompleks hradczański w ramach jednodniowej praskiej wycieczki skracany często więc bywa do zwiedzania górującej nad zabudowaniami Katedry świętego Wita. Aby post ten nie osiągnął długości paragonu za trzymiesięczne zakupy spożywcze, epizod „wewnątrz-hradczański” (zarówno „witowy must have”, jak i liczne turystyczne bonusy) zasłużyły w naszej relacji na oddzielny wpis.
Z kawką w żołądku czy bez, z dużym prawdopodobieństwem następne kroki na praskim szlaku będą prowadzić zatłoczoną chyba o każdej porze roku uliczką Nerudovą, która po płynnym prześlignięciu się przez plac Małostrański i zmianie nazwy na Mostową, zaprasza turystów na spacer długo wyczekiwanym mostem Karola, który z uwagi na zaszczytne miejsce na liście praskich zabytków (oraz chęć, aby długość posta nie zwiększyła się przypadkiem jeszcze o paragon za zakupy w sklepie odzieżowym), także stał się gwiazdą odrębnego wpisu.
Rejony mostu Karola także były doskonale przygotowane marketingowo. Poszczególni sprzedawcy usług i turystycznej tandety stali frontem do klienta i – co więcej – był to klient międzynarodowy. Kiedy bowiem nieugięcie nie dawaliśmy się namówić na równie atrakcyjny, jak drogi rejs po Wełtawie, sprzedawca chwycił się ostatniej deski marketingowego ratunku – litości na tle narodowościowo-językowej. Kiedy wychwycił, że między sobą rozmawiamy po polsku, zmienił bowiem standardowo wykrzykiwane w eter uniwersalne komunikaty angielskojęzyczne w stylu: „Boat trips!”, na spersonalizowane językowo. Wyłuskawszy wyrwane z naszej rozmowy zdanie: „Idziemy teraz do kościoła świętego Franciszka z Asyżu”, natychmiast zareagował, skandując tym razem: „Idziemy na statek teraz!”, a gdy i to nie pomogło, chwycił się ostatniej deski marketingowego ratunku, krzycząc: „LEWANDOWSKI!!!” Nadal byliśmy jednak nieugięci, choć nie bez szacunku dla jego międzykulturowej zaangażowania, tym bardziej, że był Afrykańczykiem. Pozostawiwszy rejsowego naganiacza na jego strategicznej pozycji przy Staromiejskiej Wieży Mostowej, faktycznie udaliśmy się do kościoła świętego Franciszka z Asyżu, by po chwili znów utonąć w praskiej rzece turystów.
Puntem kulminacyjnym praskiego spaceru jest turystyczny tor przeszkód na Starym Mieście. Oprócz łokciowo-barkowych zapasów z azjatyckimi podróżniczymi konkurentami, należało także uważnie omijać chociażby wyrastające tu jak grzyby po deszczu gabinety masażu tajskiego.
Centralnym punktem staromiejskiego rynku jest ratusz, który sławę swą zawdzięcza wyjątkowemu zegarowi zamieszkującemu ratuszową wieżę. Jest to jeden z bogaciej opisywanych w legendach obiektów turystycznych w Pradze. Oprócz dość sztampowych historyjek wieszczących czeskiemu narodowi niechybną klęskę w przypadku nieoczekiwanego zatrzymania mechanizmu zegarowego, a także grożących śmiercią albo postradaniem zmysłów każdemu śmiałkowi, który podniósłby rękę na niczym niezmącony ruch orlojowskich wskazówek, na uwagę zasługuje opowieść, której dość niechlubnym bohaterem jest mistrz Hanuš.
Według legendy, prascy radni namaścili go na twórcę wielofunkcyjnego zegara astronomicznego, który zdobić miał wieżę ratuszową. Zegarmistrz wywiązał się z zadania z nawiązką, a lista funkcji praskiego orloja (słowo to oznacza właśnie zegar astronomiczny) bije na głowę współczesnych twórcy drukarki, kopiarki i skanera w jednym. Jego dzieło nie tylko wyznacza datę, podając przy tym, który to dzień tygodnia, miesiąca i roku, ale także położenie ciał niebieskich oraz aktualnie panujący znak zodiaku. Mistrz Hanuš miał też coś wspólnego z długookresowym planowaniem strategicznym, bowiem jego astronomiczna zabaweczka jako jedyna we współczesnym świecie pokazuje także czas środkowoeuropejski, babiloński i gwiezdny.
Prascy radni pękali z dumy nad nową ozdobą ratusza. Aby zachwyt ten mógł trwać wiecznie, postanowili uniemożliwić niedawnemu zleceniobiorcy wykonanie podobnego zegara w konkurencyjnej europejskiej metropolii. Pewnej nocy wcielili w życie swoje niecne plany, oślepiając zegarmistrza. Z uwagi jednak na fakt, iż Hanuš był jedyną, ślepą już wprawdzie, ale wciąż rozumną instrukcją obsługi orloja, postanowił odwdzięczyć się swym niewdzięcznym pracodawcom. Przy pomocy swojego ucznia dostał się do wnętrza zegara i wstrzymał bieg czasu, a co za tym idzie, także i dumę miejskich włodarzy. Ponoć ponowne uruchomienie zegara zająć miało podobno ponad sto lat…
Orlojowa sława zdaje się też być absolutnie ponadczasowa. Przykładowo, wystąpił on (wraz z innymi słynnymi praskimi obiektami) jako bohater drugiego planu w kręconym jeszcze za czasów komunizmu teledysku do utworu „Never Tear Us Apart” w wykonaniu zespołu INXS, który przybył do Pragi aż z Australii.
Rynek staromiejski bywa również miejscem zapoznawczym kostki brukowej z uczestnikami sowicie zakrapianych wieczorów kawalerskich i panieńskich oraz tych imprez, które nie są motywowane wydarzeniami tak przełomowymi, jak zmiana stanu cywilnego.
W tym miejscu zainteresowanie turystów często się rozdwaja. Warto byłoby bowiem dokończyć biegnącą niemal w linii prostej (a przynajmniej bez szczególnych zmian kierunków) praską marszrutę, którą od zachodu zamyka Brama Prochowa. Choć pochodzi ona z gotyku, to istotniejsze brzemię historyczne spadło na nią w XX wieku, kiedy to po wyzwoleniu Pragi spod niemieckiego panowania w 1945 roku, według wspomnień jednego z ówczesnych Prażan: „na Bramie Prochowej wisiał powieszony za nogi Niemiec, a pod jego głową rozpalono ogień i pomalutku go pieczono…”.
Tuż obok Bramy Prochowej znajduje się jeden ze znakomitszych przykładów praskiej secesji – Miejski Dom Reprezentacyjny, w którym nie tylko można zachwycić się niezwykłym wnętrzem, ale także – za odpowiednie pieniądze – zjeść w jednej z restauracji wystawną kolację zaraz po koncercie muzyki Mozarta lub bardziej lokalnego Dvořáka.
Do piedestału muzyki poważnej rodem z Miejskiego Domu Reprezentacyjnego nie dorastał zaś repertuar uatrakcyjniający targ rękodzielnictwa organizowany akurat na pobliskim placu Republiki. Przechadzając się między stoiskami usłyszeliśmy bowiem, ku naszemu zaskoczeniu, czeską wersję przeboju Czerwonych Gitar – „Ciągle pada”.
Alternatywą dla podwieszanych Niemców i spotkania ze sztuką bywa często spacer w kierunku przesłynnego placu Wacława, na którym znajduje się stacja metra. Widoczki takiej jak te:
…bywają więc często ostatnimi obrazkami, jakie jednodniowi prażańscy goście ujrzą tuż przed tym, jak groźny przewodnik zagoni ich parasolką-znacznikiem do wagonu podziemnej kolejki.
Sensowne zakończenie tego posta wydaje się być tak samo trudne, jak pokazanie Pragi jednodniowemu odwiedzającemu. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak skazać Cię, Miły Czytelniku, na zakończeniowo-puentowy niedosyt, tak jak w niedosycie pozostawia turystę kilkugodzinna wizyta w czeskiej stolicy, po której w głowie kołacze tylko domagające się rozwinięcia przekonanie, że „Praga to piękne miasto”.
Źródła:
- Grygielska P., Klasztor Na Strahovie, http://prawiewszystkoopradze.blogspot.com/2012/06/klasztor-na-strahovie.html
- Grygielska P., Plac Hradczański, http://prawiewszystkoopradze.blogspot.com/2012/04/hradczany-plac-hradczanski.html
- Janicki K., Dlaczego Czechosłowacja się rozpadła?, http://ciekawostkihistoryczne.pl/2012/05/29/dlaczego-czechoslowacja-sie-rozpadla/#2
- Pernal M., Praga – Trakt Królewski. Kultowe miejsca i zabytki w 2 godziny, http://podroze.gazeta.pl/podroze/1,114158,14500760,Praga___Trakt_Krolewski__Kultowe_miejsca_i_zabytki.html
- Ryś A., Tam są tłumy turystów! 10 krajów najczęściej odwiedzanych przez turystów, http://tanie-loty.com.pl/czytelnia/ciekawostki/tam-sa-tlumy-turystow-10-krajow-najczesciej-odwiedzanych-przez-turystow/
- Słoneczna J., Technika dekorowania powierzchni architektonicznych – Sgraffito zaczerpnięte z Niemiec, http://obud.pl/art,1483,technika-dekorowania-powierzchni-architektonicznych—-sgraffito-zaczerpniete-z-niemiec,d_sciany
- Surosz M., Zemsta Czechów, http://wyborcza.pl/alehistoria/1,121681,14801912,Zemsta_Czechow.html
- Sztorc M., Praga – Stare Miasto, kościół św. Mikołaja, dawny benedyktynów, http://zabytkowekoscioly.diecezja.tarnow.pl/index.php/czechy/70-praha-stare-mesto-kostel-sv-mikulase
- Tizard W., (tłum. Sikora J.), Spacerem po Pradze. Największe atrakcje miasta, National Geographic Society/Burda NG Polska, Warszawa 2015
- http://cz.cityspy.network/prague/features/classic-prague-inxss-never-tear-us-apart/
- http://czechtourism.com/pl/c/prague-archbishops-palace/
- http://czechtourism.com/pl/c/prague-astronomical-clock/
- http://czechtourism.com/pl/c/prague-church-of-our-lady-before-tyn/
- http://czechtourism.com/pl/c/prague-czernin-palace/
- http://czechtourism.com/pl/c/prague-loreta/
- http://czechtourism.com/pl/c/prague-municipal-house/
- http://czechtourism.com/pl/c/prague-old-town/
- http://czso.cz/csu/czso/population_hd
- http://e-unwto.org/doi/abs/10.5555/unwtotfb0203010020132017201901
- http://kafkadesk.org/2019/02/10/czech-republic-saw-record-number-of-tourists-in-2018/
- http://muzeumminiatur.cz/en
- http://orloj.eu/sim/index.php
- http://polskieradio.pl/39/156/Artykul/860351,Rzady-sie-zmienialy-Edvard-Bene%c5%a1-trwal-Sylwetka-kontrowersyjnego-polityka
- http://praguecityline.com/prague-monuments/legends-of-the-old-town-astronomical-clock
- http://prague.eu/pl/obiekt/miejsca/31/zamek-praski-prazsky-hrad
- http://waszaturystyka.pl/swiat/item/8358-s%C5%82owacja-5,6-mln-turyst%C3%B3w-w-2018-roku.html