Aby przystąpić do napisania choćby zdania na temat jednego ze sławniejszych budynków Gaudíego, narzuciłem na siebie najpierw obowiązek opisania innych budynków katalońskiego architekta, aby nieco wprowadzić się w tę przedziwaczną niekiedy i z pewnością charakterystyczną tematykę.
Podobnie jak wiele innych budynków Gaudíego, takich jak chociażby Casa Battló czy Pałac Güell, także i Casa Milà została zaprojektowana na potrzeby możnego przedsiębiorcy, którego nazwisko wymienione jest w nazwie. Tym razem był to Pere Milà, który wynajął Gaudíego do przerobienia zakupionego przez niego domu, w którym – w efekcie prac Katalończyka – naprawdę ciężko o jakiekolwiek prostopadłości, równoległości czy po prostu proste elementy w elewacji. Casa Milà, zwana także La Pedrerą, uważana jest za najdoskonalszy świecki budynek architekta zaprojektowany tuż przed tym, jak wszelkie swoje siły przeznaczył na pracę nad Sagradą Familią.
Casa Milà znajduje się w dzielnicy Eixample, do której dotarliśmy metrem. Dalsze zlokalizowanie jednego z najsłynniejszych obiektów Barcelony było dziecinne proste. Trudniej niż przegapić ten budynek jest chyba tylko wypaść z tramwaju w Mrągowie (tak – w Mrągowie nie jeżdżą tramwaje), bowiem, przerabiając nieco biblijne sformułowanie, można by rzecz „poznacie go po autokarach przed wejściem i kolejce do kasy”.
Po pierwszych słowach wliczonego w astronomiczną cenę biletu audioguide’a zorientowaliśmy się, że Casa Milà okraszona narracją ze słuchawki to zupełnie inna bajka (i to całkiem dosłownie). Ściany budynku, bez względu na to jak nie-gołe i przyozdobione, nie zapewniłyby w naszym odczuciu wrażenia, o które dbała uspokajająca muzyka oraz głos lektora deklamujący, że oto zamiast na dziedzińcu pełnym kolumn, znaleźliśmy się w lesie pełnym drzew o ogromnych i wysokich pniach.
Potem za sprawą windy (aż żal, że nie dali nam powspinać się po tych „drzewach”) przenieśliśmy się prosto do najważniejszej (przynajmniej z turystycznego punktu widzenia) części budynku, a mianowicie na dach, który ze wszech miar nie okazał się tym, czego spodziewają się gimnazjaliści, wchodząc na dach własnej szkoły. Kiedy tylko spojrzeliśmy na gaudíowe bogactwo formy dachowej, natychmiast zmaterializowała się przed nami spora część popularnych barcelońskich widoków umieszczanych zarówno na pocztówkach, jak i w przewodnikowych czy internetowych relacjach ze stolicy Katalonii.
Na dachu oprócz całkiem popularnych w Barcelonie gołębi, z woli Gaudíego zamieszkały także cztery żywioły. Dopełnienie wrażeń zapewniały zaś efekty dźwiękowe z audioguide’a.
Równowagi między czterema żywiołami zdawali się strzec kamienni strażnicy.
Zdaniem Gaudíego sztuka nie powinna jednak powstawać z niczego i dopiero funkcjonalne elementy budowli stawały się dla architekta okazją do wyżyć artystycznych. W ten właśnie sposób usprawiedliwieniem dla żywiołowych interpretacji okazały się wyjścia klatek schodowych, a strażnicy tak naprawdę „dyszą” wentylacyjnymi wyziewami.
Poza unikatowymi zdobieniami, projekt dachu La Pedrery nawiązuje też do innych barcelońskich budynków. Znajdujące się w rogach łuki stanowią swoiste ramki dla dwóch barcelońskich świątyń widocznych z dachu willi.
Także „świeckie” widoki z dachu La Pedrery okazały się bardzo wartościowe.
Tuż pod fikuśnym w kwestii formy dachem budynku znajduje się złożone z 270 ceglanych łuków sklepienie, pod którym prezentowane są projekty Gaudíego od kuchni. Zanim jednak dane nam było zagłębić się w tajniki sztuki architektonicznej Katalończyka, w tej dość tajemniczej ceglanej scenerii zaprezentowano nam na ekranie, jak blisko La Pedrerze do dzieł natury. Budynki Gaudíego z założenia nie miały mieć bowiem wiele wspólnego z cywilizacją, która służyła jedynie temu, aby jak najwierniej upodobnić je do świata przyrody. Wybierzmy się więc i my do poklatkowego świata floro-faunowych paraleli.
Za ekranem organizatorzy wystawy, prezentując okazały model całego budynku, ukłonili się w kierunku tych, którzy z powodu wijącej się przed wejściem kolejki do kas, nie byli w stanie dojrzeć szczegółów konstrukcyjnych.
W przestrzeni tej prezentowane było nie tylko kreślarskie, lecz także krześlarskie oblicze architekta.
Na niższych piętrach udostępniono turystom apartamenty właścicieli budynku. Projektując pomieszczania, Gaudí dopilnował, by nawet najdrobniejsze elementy wystroju nie pozostały zwyczajne.
Wizyta w La Pedrerze kończyła się mocnym gaudíowym akordem na mniejszym dziedzińcu.
Jak okazało się w znajdującym się przy wyjściu sklepiku z pamiątkami, Casa Milà to także stan umysłu i to wyjątkowo kosztowny. Przykładowo bowiem za solniczki w kształcie strażniczych kominów wentylacyjnych zapłacić trzeba aż 36 euro.
Casa Milà z zewnątrz wygląda dość niepozornie (niechaj ozwą się teraz głosy obrońców fikuśnie falistej fasady). W porównaniu z innymi budynkami zaprojektowanymi przez Gaudíego, jak chociażby Casa Vicens, La Pedrera za sprawą szarego wykończenia, nie wyróżnia się z oddali, jednak odwiedzając wnętrze, a w szczególności dach budynku, przenieść się można do niezwykle abstrakcyjnej, bajkowej krainy.
Naszym zdaniem na miano architektonicznego geniuszu zasługuje zaprojektowanie budynku w taki sposób, aby nie przypominał on typowych budowli, lecz elementy ze świata natury (wciąż pozostaje jednak pytanie o sens tego rodzaju budownictwa). Postuluję zatem, aby nie ze względu na aspekty ekologiczne, lecz z uwagi na bogactwo formy naturalnej, określić Gaudíego mianem ekoarchitekta.
Źródła:
- Benson A. i in. (tłum. Jarecka B., Lewandowski A.), Barcelona. Perfekcyjne dni, Marco Polo/Euro Pilot, Warszawa 2017
- http://hispanico.pl/casa-mila-la-pedrera/
- http://lapedrera.com/en/la-pedrera/architecture
- http://mojakatalonia.com/index.php/bilety-online/casa-mila-la-pedrera